W KRĘGU NOWYCH IDEI
Marzena Żylińska,Uczenie się jako proces konstruowania wiedzy...................................... 3
Antoni Zając, Cywilizacja informacyjna na język kultury, wiedzy
i edukacji przetworzona...................................................................................................... 14
Z WARSZTATU BADAWCZEGO
Natalia Grabska, Magdalena Szubielska, Rozumienie tekstu kultury przez gimnazjalistów
– raport z badań................................................................................................................... 27
Robert Słabczyński, O funkcji elementów potocznych w języku nauczycieli................... 39
Paweł Spyra, Kulturotwórczy, literacki i językowy aspekt Biblii
w dydaktyce polonistycznej IV etapu edukacyjnego...................................................... 53
Elżbieta Mazur, „Zwrot kulturowy” w szkolnej metodyce. Kochankowie
z ulicy Kamiennej Agnieszki Osieckiej – próba interpretacji...............................................63
Michał Maciaszek, Komunikatory internetowe w nauczaniu języka polskiego - między
teorią a praktyką.................................................................................................................. 73
WYWIAD
Książka czy twardy dysk?.................................................................................................... 81
DYSKUSJE
Agnieszka Pajęcka, Kazimierz Chłędowski – awangarda pozytywizmu ........................... 86
PCEN I OTOCZENIE
Porozumienie o współpracy PCEN w Rzeszowie i PWSZ w Tarnobrzegu....................... 97
Konferencja „Neurodydaktyka w szkolnej ławce” .........................................................107
RECENZJE
Mariusz Kalandyk: Marzena Żylińska, Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie się przyjazne
mózgowi...............................................................................................................................110
Dorota Szumna: Manfred Spitzer, Cyfrowa demencja. W jaki sposób pozbawiamy rozumu
siebie i swoje dzieci.......................................................................................................................... 117
SPRAWOZDANIA
Jolanta Lenart, Zagrożenia człowieka i idei sprawiedliwości społecznej.......................125
Poznaniacy uczą jak… Finowie..........................................................................................133
Mariusz Kalandyk,,To lubię!, Ja: konserwatywny liberalno-katolicki genderysta...........135
ROCZNIK 2013 – WYKAZ OPUBLIKOWANYCH TEKSTÓW................................................137
Chłopcy mają paluszki a dziewczynki miseczki. Gdy miseczki są niebieskie w zielone groszki, to paluszki są stworzone do tego, by szukać samochodzików i bawić się w strzelanego.
Poza tym paluszki mają jeżyki a miseczki warkoczyki i gdy warkoczyki są z wstążeczką, to paluszki mają ubaw. Trwa to mniej więcej do 11. roku życia, a potem… Lepiej nie mówić. Pojawia się diabełek, który w każdej chwili stać się może starym diabłem Borutą, mieć rogi, dwa oblicza i cuchnąć na odległość łajnem, upadkiem moralnym oraz genderem.
Jednakowoż – wiemy o tym dobrze – w świecie istnieje dramatyczna nierówność oraz asymetria społeczno-kulturowa. Kobiety, przede wszystkim one, podlegają różnego rodzaju formom przemocy symbolicznej. Bo władza znajduje się w rękach patriarchalnych typów i to oni decydują o jakości narracji. Język uskutecznianej opowieści rozstrzyga z kolei o tym, w jaki sposób dystrybuowane są dobra kultury, społeczne hierarchie, przepływ kapitału, wolność obyczaju, mody literackie, filmowe narracje, stroje, kuchnia, awans zawodowy itd.
Aliści dziecko ma swą naturalną płeć i orientację, rozpoznaje ją w sobie stosunkowo wcześnie i nie można jej niszczyć poprzez prymitywne eksperymenty w rodzaju: dziś wszyscy są dziewczynkami, a jutro na odwrót – chłopczykami. Nie wolno uświadamiać seksualnie niewinnych istot, sugerując ordynarnie praktykowanie autoerotyzmu i dążenie do samozaspokajania jako stylu wychowania przedszkolnego! Nie można z seksu czynić jeszcze jednej platformy do umacniania zachowań libertyńskich! Wszak to zgroza i obraza Boska!
Jesteśmy istotami płochymi, łatwo nam zbłądzić i czacz jakowąś za rzecz wartościową lekkomyślnie wziąć, a to serc zabójstwo i dusz czystych pogrom! Słusznie Fiodor D. rzecz całą ujął, jednemu z braci K. każąc pisać legendę o Inkwizytorze, który na barki szlachetne wziął całą odpowiedzialność za bliźnich swych maluczkich, podatnych na grzech, upadek i ogólne skurwienie. Tu nie miłość i wolność mają sens, a autorytet, doktryna i trzymanie za twarz ludzkiej bestii. Tylko wtedy może ona nabrać duchowej ogłady, znać, co przyzwoitość i nie podnosić plugawego jestestwa swego przeciwko odwiecznym autorytetom, jak skała twardym i odpowiedzialnym.
A przecież los nasz złączony jest ściśle z różnymi determinizmami i ten, kto uważa się za wolnego, jest szczęśliwym użytecznym kretynem. Znajomość owych ograniczeń czyni człowieka świadomym. Należy dbać o ten skarb cenny i drogi. Niektórzy jednak wmawiają nam, że wolność jest wartością bezwzględną a ogranicza ją tylko linia wyznaczająca wolność Innego. W imię tej oto zgrabnej maksymy podbito ekonomicznie wiele gospodarek niemających szans na wschód w żadnej postaci, ale za to skutecznie nadmuchującej wolność jednostek kosztem milionów ekonomicznych niewolników. Tak się składa, że ten, kto nic nie ma lub ma niewiele, skazany jest na pasienie wolności kogoś, kto ma w nadmiarze: dóbr, idei, wolnego czasu i władzy.
Czemuż o tym nie chcemy rozmawiać? Hę? Bo pachnie „dżenderem” i socjalizmem w jednym? A może jeszcze teologią wyzwolenia i bandyckim anarchizmem?
Kultura – mówię to ja: Jarząbek Wacław – rozwija się dzięki, a nie przeciw. Gdy rozwija się przeciw, słyszymy – „Wyrżnijcie wszystkich, Bóg i tak rozpozna swoich”, albo – „Naród to wspólnota ziemi i krwi; obcy – wynocha!”, lub też – „Klasa robotnicza stanowi awangardę postępu, precz z zaplutymi karłami reakcji!”.
Czarnuch, żółtek, pedał, kobieta, żyd, arab, polaczek, rusek (kacap), cygan – odmian kulturowych i społecznych wywyższeń własnego jestestwa kosztem innych jest wiele. Łatwo w imię obrony kulturowych imponderabiliów pokazać właściwe miejsce przybłędom. A przecież kultura i tradycja własnego narodu i społeczeństwa musi być chroniona, podobnie jak język i obyczaje. Bogactwo kultur stanowi o sile człowieczych społeczności. Co jednak czynić, gdy kultury bardzo od siebie odległe z dnia na dzień zaczynają się ze sobą mieszać i kotłować bez ładu i składu? Co czynić, gdy nędza jednych staje na drodze poczuciu bezpieczeństwa socjalnego innych? Co zrobić, gdy ci inni, osadzeni od dawna w nowej rzeczywistości, czują, że są wykorzystywani i pogardzani?
Pisać o ideologii gender, pokazywać kolejny miazmat czający się w chaszczach naszej prymitywniejącej z dnia na dzień cywilizacji. Wykazywać jej ohydę i ukryte intencje, demoralizację tylko i rozpad zdrowej tkanki narodu mające na celu. Pokazywać, że nie wolno szargać wartości konstytuujących, mieszać w głowach i podnosić ręki na naturalne prawo zakodowane odwiecznie w tkankach miękkich człowieczego jestestwa, zwłaszcza w mózgu i członkach!
To mówię ja – Wasz Wesoły Sanitariusz – Jarząbek Wacław.
Mariusz Kalandyk
W kręgu nowych idei
Antoni Zając, Polska edukacja: rozwoju – stagnacji – czy regresu? (KE nr 1, s. 3–21)
Dymara Bronisława, Uczenie się wzajemne – szansa czy utopia? (KE nr 2, s. 3–13)
Antoni Zając, Modele edukacji i metody kształcenia w XXI wieku (KE nr 2, s. 14–27)
Dorota Szumna, Szkoła jako przestrzeń uczenia się (KE nr 2, s. 28–41)
Zofia Okraj, Twórcza dyskusja w dydaktyce: istota, metodyka, inspiracje (KE nr 2, s. 42–53)
Marzena Żylińska, Uczenie się jako proces konstruowania wiedzy (KE nr 4, s. 3–13)
Antoni Zając, Cywilizacja informacyjna na język kultury, wiedzy i edukacji przetworzona (KE nr 4, s. 14–26)
Z warsztatu badawczego. Innowacje
Aneta Lew-Koralewicz, Wczesna interwencja i wspomaganie rozwoju dziecka – perspektywa edukacyjna (KE nr 1, s. 22–35)
Stanisław Korczyński, Źródła nauczycielskiego stresu oraz objawy i przyczyny wypalenia zawodowego (KE nr 1, s. 36–47)
Grzegorz Piotr Ćwiertniewicz, Nauczyciele i uczniowie: różne spojrzenia na dyscyplinę w szkole (KE nr 1, s. 48–61)
Bogusław Kleszczyński, Gry na lekcji historii i zajęciach pozalekcyjnych (KE nr 2, s. 54–65)
Wojciech Sieroń, Gry planszowe w edukacji (KE nr 2, s. 66–71)
Maciej Karasiński, Szachy jako metoda nauczania i wychowania – metoda rozniecania umysłu i pobudzania wewnętrznej motywacji (KE nr 2, s. 72–77)
Urszula Szymańska-Kujawa, Tablica pamiątkowe jako nośniki pamięci historycznej w nauczaniu historii (KE nr 2, s. 78–84).
Robert Jóźwik, Tablica interaktywna a aktywność uczniów na lekcji (KE nr 2, s. 85–92)
Stanisław Korczyński, Stresogenność pracy pedagogicznej w percepcji kobiet i mężczyzn (KE nr 3, s. 29–45)
Ryszard Kalamarz, Postawy uczniów gimnazjum wobec ludzi starszych i starości (KE nr 3, s. 46–52)
Natalia Grabska, Magdalena Szubielska, Rozumienie tekstu kultury przez gimnazjalistów – raport z badań (KE nr 4, s. 27–38).
Robert Słabczyński, O funkcji elementów potocznych w języku nauczycieli (KE nr 4, s. 39–52).
Paweł Spyra, Kulturotwórczy, literacki i językowy aspekt Biblii w dydaktyce polonistycznej IV etapu edukacyjnego (KE nr 4, s. 53–62).
Elżbieta Mazur, „Zwrot kulturowy” w szkolnej metodyce. Kochankowie z ulicy Kamiennej Agnieszki Osieckiej – próba interpretacji (KE nr 4, s. 63–72).
Michał Maciaszek, Komunikatory internetowe w nauczaniu języka polskiego – między teorią a praktyką (KE nr 4, s. 73–80).
Kształcenie zawodowe
Adam Tomaszewski, Trudne początki reformy kształcenia zawodowego (KE nr 3, s. 3–6)
Jan Benesz, Reforma kształcenia zawodowego – nadzieje i wątpliwości (KE nr 3, s. 7–12)
Franciszek Ruchała, Sekwencyjna diagnoza wyników kształcenia (KE nr 3, s. 13–28)
Dyskusje
Beata Maciejewska, Nauczyciel z sercem (KE nr 1, s. 102–107)
Grzegorz Piotr Ćwiertniewicz, Co dyrektorzy szkół wiedzą o motywacji? (KE nr 3, s. 53–58)
Agnieszka Pajęcka, Kazimierz Chłędowski – awangarda pozytywizmu (KE nr 4, s. 86–96).
PCEN i otoczenie
Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holocaustu (KE nr 1, s. 74–75)
Promocja zdrowia w szkołach (KE nr 1, s. 76–78)
Jesteśmy w stanie kształcić specjalistów „rozchwytywanych” na europejskim rynku pracy. Rozmowa z Adamem Tomaszewskim, Dyrektorem ZSTiO w Jaroslawiu (KE nr 2, s. 93–98)
Kostiumy moich myśli – XVIII Ogólnopolski Konkurs Literackiej Twórczości Dzieci i Młodzieży (KE nr 2, s. 99–105)
Rozmowa z dyrektorem Zespołu Szkół Nr 1 w Rzeszowie, Tadeuszem Bajdą (KE nr 3, s. 71–73)
Rozmowa z mgr Krystyną Wróblewską, Dyrektorem Podkarpackiego Centrum Edukacji Nauczycieli w Rzeszowie, nt. porozumienia PCEN w Rzeszowie i PWSZ w Tarnobrzegu (KE nr 4, s. 97–107).
Konferencja Neurodydaktyka w szkolnej ławce (KE nr 4, s. 107–109).
Portrety
Wspomnienie o Wielkiej Nauczycielce (Bronisława Dymara) (KE nr 1, s. 62–73)
Wywiad
Piotr Marciszuk, Książka czy twardy dysk (KE nr 4, s. 81 – 85)
Okolice sztuki
Andrzej Kantecki, Chopin – portret w miniaturze (KE nr 1, s. 79–96)
Nasi nauczyciele piszą, Ryszard Mścisz (KE nr 1, s. 97–98)
Nasi uczniowie piszą, Moniak Korzeń (KE nr 1, s. 99–101)
Nasi nauczyciele piszą, Anna Oliwińska-Wacko (KE nr 3, s. 74–76)
Andrzej Kantecki, „No brylant, no istny cud” (KE nr 3, s. 77–94)
Recenzje
Beata Szluz: Jadwiga M. Jaraczewska, Izabela Krasiejko (red.), Dialog Motywujący w teorii i praktyce. Motywowanie do zmiany
w pracy socjalnej i terapii (KE nr 1, s. 108–111)
Mariusz Kalandyk: Anna Janus-Sitarz (red.), Twórczość i tworzenie w edukacji polonistycznej (KE nr 1, s. 112–119)
Monika Łagowska: Andrzej Garbarz, Beata Szluz, Magda Urbańska, Wiesława Walc (red.), Rodzina w środowisku lokalnym. Pomoc – wsparcie – opieka (KE nr 2, s. 106–113)
Paweł Spyra: Romuald Marek Jabłoński, Biblia w edukacji polonistycznej szkoły ponadgimnazjalnej (KE nr 2, s. 114–121)
Beata Skwarek: Anna Komadowska, Przestępczość wśród młodzieży – zagrożenia, sposoby przeciwdziałania (KE nr 3, s. 95–96)
Edyta Szemlet: Christian Rittelmeyer, Dzieciństwo w opresji. Pomiędzy przemysłem kulturowym a technokratycznymi reformami szkolnictwa (KE nr 3, s. 108–110)
Mariusz Kalandyk: Krzysztof Biedrzycki, Anna Janus-Sitarz (red.), Doświadczenie lektury. Między kultura literacką a dydaktyką literatury (KE nr 3, s. 97–107)
Mariusz Kalandyk: Marzena Żylińska. Neurodydaktyka. Nauczanie – uczenie się przyjazne mózgowi (KE nr 4, s. 110 – 116)
Dorota Szumna: Manfred Spitzer, Cyfrowa demencja. W jaki sposób pozbawiamy rozumu siebie i swoje dzieci (KE nr 4, s. 117 – 124)
Sprawozdania
Janusz Kujawa, Wielka wojna na Podkarpaciu (KE nr 1, s. 123–125)
Antoni Zając, Edukacja na planszy – nowoczesne gry planszowe (KE nr 1, s. 126–129)
Licealny teatr muzyczny (KE nr 2, s. 125–127)
Konferencja „Działam i wychowuję. O organizacjach młodzieżowych” (KE nr 2, s. 128–129)
Nadzieja polskiej elektroniki w Jarosławiu (KE nr 3, s. 115–120)
Janusz Kujawa, Akademia Historii Najnowszej w Centrum Dziedzictwa Szkła (KE nr 3, s. 121–123)
Jolanta Lenart, Zagrożenia człowieka i idei sprawiedliwości społecznej. Sprawozdanie z V Zjazdu Pedagogów Społecznych (KE nr 4,
s. 125 – 132)
Poznaniacy uczą jak… Finowie (KE nr 4, s. 133 – 134)
Felietony
Mariusz Kalandyk, Dyliżans edukacyjny (KE nr 1, s. 130–132)
Mariusz Kalandyk, Powtórna zdrada klerków? (KE nr 2, s. 130–132)
Mariusz Kalandyk, Oskoma (KE nr 3, s. 124–125)
Mariusz Kalandyk, Ja: konserwatywny liberalno-katolicki genderysta (KE nr 4, s. 135 – 136)
W dyskusjach, których jesteśmy świadkami, dotyczących dydaktyki i metodyki nauczania różnych przedmiotów, skupiamy się na wielu obszarach. Spieramy się o to, jak motywować ucznia, jak na nowo organizować klasową przestrzeń nauczania i uczenia się, w jaki sposób wykorzystać w szkole technologie cyfrowe, czy wprowadzać do codziennej praktyki metodykę oceniania kształtującego itd. Owe rozmowy są nam niezbędnie potrzebne, choć często nie przywiązujemy do nich wagi i uważamy, że najbardziej liczą się kwestie merytoryczne, a metodyka to sprawa specjalistów przygotowujących podręczniki, książki dla nauczyciela, programy nauczania, plany wynikowe itd.
Tkwi w tym myśleniu niebezpieczny błąd. Szczególnie niebezpieczny dziś, gdy warunkiem sukcesu dydaktycznego staje się umiejętność nauczycielskiego szybkiego reagowania, biegłość metodyczna oraz świadomość tego, jak skomplikowane mechanizmy rządzą procesem uczenia się, jak często są kapryśne i zindywidualizowane, jak wiele zależy w tym procesie od nauczyciela i jego kompetencji pozaprzedmiotowych.
Piszę o tym dlatego, że w polskim obiegu wydawniczym pojawiły się książki, które dają nam nauczycielom szansę na zweryfikowanie wiedzy od strony, która może zrewolucjonizować nasze myślenie o zawodzie.
Książka Manfreda Spitzera, do której przeczytania chcę Państwa zachęcić, od początku jej ukazania się w Niemczech latem 2012 roku budzi olbrzymie emocje. Podjęta w niej problematyka, choć poruszana już wcześniej przez innych badaczy, nie wywołała dotąd – jak pisze we Wstępie do wydania polskiego Marzena Żylińska – „tak burzliwej dyskusji ani tak głośnych polemik czy protestów”. A rzecz jest niesłychanie ważna, dotyczy bowiem codziennej, dziś już wielogodzinnej aktywności milionów młodych ludzi, która nie pozostaje bez wpływu na procesy dojrzewania ich mózgów. Na tenże wpływ chce zwrócić szczególną uwagę niemiecki badacz mózgu i psychiatra, apelując do dorosłych o krytyczną ocenę i głęboki namysł nad organizacją kontaktu dzieci i młodzieży z coraz większą liczbą cyfrowych mediów. Cyfrowa demencja wyrasta z troski o przyszłość tych, którzy do takiej krytycznej oceny nie są jeszcze zdolni, a których my, rodzice i nauczyciele, musimy tego dopiero nauczyć. Jest „ostrzeżeniem przed zagrożeniami, jakie niesie ze sobą zbyt wczesne i zbyt intensywne korzystanie z różnego typu cyfrowych urządzeń” (s. 7). Autor bardzo dobitnie, a przy tym odważnie dopomina się o refleksję i poważne potraktowanie kwestii coraz większej ekspansji cyfrowych mediów oraz rzetelne informowanie ogółu społeczeństwa na temat zagrożeń, jakie niosą. Przede wszystkim jednak domaga się podjęcia konkretnych działań zapobiegających ich niekorzystnemu oddziaływaniu na rozwijające się i niezwykle plastyczne mózgi dzieci i młodzieży.
Świat wkracza w drugą fazę rozwoju cywilizacji informacyjnej, która znowu całkowicie zmieni życie i pracę ludzi. Funkcjonowanie człowieka w cywilizacji wiedzy (informacji) wymaga zupełnie innego przygotowania merytorycznego i mentalnościowego, innej edukacji. Najlepszym dowodem na to jest informacyjny zalew, w którym człowiek już się pogubił.
„Tryliard bitów informacji zapisanych jest w cyberświecie. […] Przez kwadrans, który poświęcisz, żeby przeczytać ten tekst, ludzkość wyprodukuje 20 biliardów bitów danych. To mniej więcej tyle, ile wynosi cyfrowa objętość wszystkich dzieł literatury napisanych od początku historii”.
Człowiek, który na bieżąco nie śledzi rozwoju wiedzy, podlega uwstecznieniu, staje się funkcjonalnym analfabetą, wypada z gry. Z drugiej strony wiedza, którą zdobywa współczesny człowiek poprzez mass media i w wyniku tradycyjnej edukacji podającej, nie przekłada się na jego mądrość życiową.
Wielkim wyzwaniem dla pedagogów staje się opracowanie nowych koncepcji edukacji, która sprostałaby wyzwaniom życia w cyberświecie i pogodziła współczesne sprzeczności pomiędzy ograniczonymi zdolnościami poznawczymi człowieka a nieograniczonym rozwojem informacji. Ponadto chodzi o wypracowanie takiego modelu edukacji, która – jak zauważa Lewis Lapham – pogodziłaby nasze, liczące trzy tysiące lat, dziedzictwo intelektualne i kulturowe z internetową rewolucją, jej chłamem, banałem i ignorancją.
Rewolucja w otaczającej nas cyberprzestrzeni
W latach 1970–2000 nastąpiło ośmiokrotne powiększenie zasobów wiedzy ludzkiej. Obecnie jeden numer poważniejszego dziennika czy tygodnika (np. „Gazety Wyborczej”, „Dziennika Polskiego”, „Naszego Dziennika”, „Newsweeka”, „Przekroju”, „Polityki”, „Niedzieli” etc.) zawiera tyle informacji, ile człowiek żyjący w XVIII wieku poznawał w ciągu całego życia.
Z jednej strony przeżywamy przyspieszony rozwój wiedzy, ale z drugiej równie szybkie jej starzenie się. Analiza literatury naukowej ostatniego półwiecza pozwala stwierdzić, że wiedza podwaja się średnio co 8 lat, a starzeje co 10 lat. Są dyscypliny, np. informatyka, telekomunikacja, inżynieria genetyczna, nanotechnologie, gdzie wiedza podwaja się co 3–4 lata. W literaturze amerykańskiej jeszcze 15 lat temu czytaliśmy, że każdy człowiek, chcąc utrzymać się na odpowiednim poziomie merytorycznym, musi 8 razy w życiu dokształcać się tak, jak gdyby zdobywał nowy zawód. Dzisiaj czytamy, że wspomniana liczba dokształceń wzrosła do 12. Edukacja ustawiczna staje się już nie postulatem, ale wyzwaniem – zawodowym „być albo nie być”.
Corocznie na świecie ukazuje się 6 mln publikacji z zakresu medycyny. Gdyby lekarz czytał po 2 artykuły dziennie, to i tak przeczytanie tylko jednorocznych publikacji zajęłoby mu 82 stulecia. Podobnie rzecz się ma z innymi dziedzinami, w tym z pedagogiką. Oczywiście, nie w każdej dziedzinie ukazujące się publikacje są tak twórcze i postępowe, jak w medycynie…
Prezes zarządu Google, Eric Schmidt, twierdzi, że cała zapisana wiedza od początku dziejów do 2003 roku zajmuje około 5 miliardów gigabajtów. Tyle samo cyfrowych treści powstaje dzisiaj w ciągu dwóch dni. Obecnie w każdej sekundzie przez sieć przepływa więcej informacji niż było na wszystkich serwerach podłączonych do niej 20 lat temu. Na podstawie badań prowadzonych ostatnio w University of California w San Diego stwierdzono, że poprzez media, Internet, telefon dociera do nas 100 tys. słów dziennie, tj. ponad dwa razy więcej niż na początku lat 80. XX wieku.
Specjaliści szacunkowo obliczyli, że każdego dnia wysyłanych jest 247 mld e-maili (z czego 80 proc. to spam), 5,4 mld ludzi (60 proc. mieszkańców ziemi) wysyła SMS, w 2011 roku zrobiono 375 mld zdjęć (stanowi to 10 proc. wszystkich fotografii zrobionych w historii świata), 4 mld razy dziennie oglądane są nagrania video na serwisie YouTube. Łącznie z obrazami telewizyjnymi odbieramy obecnie 34 gigabajty informacji dziennie. Jest to równoważność informacji zawarta w 34 tysiącach książek liczących po 500 stron.
I tu pojawia się wielki paradoks epoki cyfrowej. Dzięki internetowym bibliotekom, takim jak m.in. Google Books JSTOR, dorobek wszystkich myślicieli znalazł się w zasięgu kilku kliknięć. Skarbnica wiedzy antycznego świata zawarta w Aleksandryjskiej Bibliotece, która uległa zagładzie w wyniku pożaru, teraz odrodziła się z popiołów, online. Mimo olbrzymiego dostępu do informacji poprzez media cyfrowe, wielowiekowa mądrość jest dziś bardziej odległa i trudna do odnalezienia niż kiedykolwiek. To, co naprawdę wartościowe, ponadczasowe i wyjątkowe, rozpłynęło się gdzieś w smogu informacyjnym.
W tym właśnie kryje się paradoks nadmiaru informacji. Informacje ważne, istotne, twórcze i mądre zostały poprzeplatane banałami, błyskotkami płytkimi, migotliwymi, pustymi i bez znaczenia.
Specjaliści od komunikacji cyfrowej twierdzą, że w 1986 roku tylko 6 proc. zgromadzonych dokumentów i archiwalnych materiałów było zapisanych w postaci cyfrowej. Dzisiaj ponad 99 proc. tworzonych treści – dokumentów urzędowych, bankowych, dokumentacji medycznej, technicznej, architektonicznej, budowlanej, tekstów, rozmów telefonicznych, SMS, maili, pomiarów naukowych, zdjęć satelitarnych tworzonych jest w języku cyfrowym lub też jest na jego postać przetwarzanych. Wiele urządzeń technicznych komunikuje się z sobą automatycznie, bez pośrednictwa człowieka, wysyłając ciąg „zer” i „jedynek”.
To wszystko tworzy świat „Big Data” („Wielkie zbiory danych”), czyli nowy świat wielkich niezbadanych możliwości ukrytych w przetwarzaniu lawiny informacji oraz kreowaniu nowych. Tę masę informacji wytwarzają nie tylko naukowcy pracujący na uczelniach i w ośrodkach badawczych, ludzie kultury i sztuki, świat dziennikarski, administracja państwowa i samorządowa, pracownicy ośrodków przetwarzania danych ekonomicznych, ale też każdy z nas funkcjonujący w cybersieci. W efekcie owa informacja jest efektem działania ponad
2 mld internautów, ponad 6 mld abonentów sieci telefonii komórkowej, kilkuset tysięcy stacji telewizyjnych i radiowych, miliardów urządzeń elektronicznych podłączonych do sieci teleinformatycznych, których sygnały gromadzone są na milionach serwerów rozrzuconych po całym świecie. Jak podaje E. Bendyk, tylko jeden serwis internetowego wideo YouTube gromadzi w ciągu minuty 72 godziny filmów nagrywanych i przesyłanych przez internautów. Do tego dochodzą treści około miliarda użytkowników społecznościowych Facebooka; każdego dnia publikują oni ponad ćwierć miliarda zdjęć i wystawiają 3 mld „lajków”, tj. opinii o notce, fotografii, filmiku.
Google od kilku lat digitalizuje i gromadzi setki tysięcy różnego rodzaju książek i biliony dokumentów. Według planu Google zamierza zdigitalizować wszystkie wydane do tej pory książki, tj. około 210 mln pozycji i przetłumaczyć je na znane języki świata. Jest to przedsięwzięcie bardzo złożone i w swej masie olbrzymie, ale stwarza niewyobrażalne wręcz możliwości badań dla antropologów kultury. Na podstawie zestawień statystycznych powtórzeń lub użycia pewnych słów można wnioskować o nastrojach społecznych, zmianach kulturowych, trendach w rozwoju gospodarki, techniki czy mody. Kto taką informację posiądzie, ten uzyskuje przewagę nad innymi.
Z powyższego zestawienia wyłania się niezbyt jednoznaczny obraz oddziaływania informacji w cybersieci na współczesnego człowieka i na całą ludzkość. Chcąc uniknąć dylematu: czy być osadzonym w roli Kasandry przewidującej upadek starego świata, czy też Kandyda opiewającego nowy wspaniały świat, w dalszych rozważaniach postaram się pokazać pozytywy i negatywy dokonującej się rewolucji informacyjnej i technologicznej w różnych obszarach życia i pracy.
Jak nie zgłupieć w cybersieci
Mimo emocjonalnego przywiązania i szacunku do książki papierowej, zostanie ona w znacznym stopniu zastąpiona przez formę elektroniczną jako o wiele tańszą, bez porównania bardziej pojemną i nieprowadzącą do degradacji lasów. Wymowne pod tym względem zestawienie przedstawił Wojciech Cellary. Badacz ten pisze, że na dysku za ok. 400 zł i pojemności 1000 GB można przechowywać informację zawartą na 500 mln standardowych stronach druku. Zadrukowane kartki, ułożone jedna na drugiej, miałyby wysokość 50 km, a ułożone jedna za drugą – 150 km. Sam papier, bez uwzględnienia druku, kosztowałby ok. 20 mln zł. Ponadto wersja cyfrowa książek posiada jeszcze jedną kolosalną zaletę – zawarte informacje można bardzo łatwo przesłać na dowolną odległość i je przetwarzać.
„Dzięki Internetowi, tej uniwersalnej bazie wiedzy […] nigdy jeszcze w historii ludzkości tak wiele osób nie było zaangażowanych w opracowywanie nowych wynalazków i idei”. Przykładem jest m.in. Wikipedia, tworzona przez różnych internautów, zawiera w pewnym sensie zbiorową mądrość. W ciągu ostatnich dziesięciu lat Wikipedia stała się największą encyklopedią świata. Zawiera ponad miliard słów, kilka razy przewyższa razem wziętą Encyklopedię Britannica i Encarta (encyklopedia Microsoftu). Szóstego stycznia 2011 roku polska wersja Wikipedii zawierała 764034 hasła. Codziennie przybywa ich średnio 270, a kilkaset jest uaktualnianych lub zmienianych. Z wielkości polskiej Wikipedii możemy być dumni. Ustępujemy jedynie wersji angielskiej (3522000 haseł), niemieckiej (1172000) i francuskiej (1052000).
Twórcami haseł w Wikipedii są najczęściej osoby młode, poniżej średniej wieku o różnym poziomie wiedzy. Ale w wyniku społecznego uzupełniania, poprawiania, recenzowania pozostają hasła głównie tych, których Clay Shirky nazywa elitą kulturalną. Są oni zwolennikami TIK, ale jednocześnie zachowali i zachowywać będą w przyszłości umiejętność głębokiej koncentracji i nie tylko pogłębionego, ale holistycznego myślenia. I oni będą przyczyniać się do rozwoju naszej cywilizacji. Według Clay Shirky „pozostali, których zapewne będzie większość, będą spędzać czas na powierzchownym przeklikiwaniu sieci”.
Jak wynika z przedstawionego w połowie lutego 2011 roku raportu Biblioteki Narodowej, w 2010 roku 56 proc. Polaków nie przeczytało ani jednej książki. W badaniach tych przez książkę rozumiano również e-book, poradniki, albumy. Co gorsza, aż 20 proc. osób z dyplomem szkoły wyższej nie czyta nic. Jedna trzecia studentów i uczniów, prawie 40 proc. specjalistów i menedżerów oraz połowa urzędników w ciągu miesiąca nie przeczytała nic dłuższego niż trzy strony tekstu. Obojętne było czy ten tekst wydrukowany był na papierze czy w wersji elektronicznej. Jedna trzecia użytkowników Internetu czyta jedynie krótkie komunikaty, a reszta – czyżby bezmyślnie wykorzystywała komputer i Internet tylko do gier?
Podczas prezentacji raportu z badań Pracownicy Pracowni Badań Czytelnictwa komentowali to słowami: „Okazuje się, że w Polsce można studiować nie czytając książek, można być lekarzem i nie czytać lektury specjalistycznej, być prawnikiem i nie czytać dzienników ustaw czy wykładni przepisów”. Tyko 12% naszych rodaków czyta więcej niż sześć książek rocznie.
Z najnowszych badań Biblioteki Narodowej wynika, że ogólne czytelnictwo w okresie ostatnich dwóch lat (2010-2012) spadło w Polsce o 5%. W tym czasie liczba Polaków, którzy nie przeczytali w ciągu roku żadnej książki wzrosła o 9% (z 32 do 41%). Na domiar tego nie przeczytali oni w ostatnim miesiącu czegoś, co miałoby więcej niż 3 strony. Tak naprawdę książki czyta tylko 11% rodaków (7 i więcej książek na rok). Z tej grupy 20% miało do czynienia też z książką elektroniczną.
Badania przeprowadzone w 2010 r. przez fundację Rodziny Kaiser wskazują, że ponad połowa uczniów w wieku 8-18 lat, gdy wchodzi do Internetu, aby odrabiać lekcje, większość czasu spędza na internetowej rozrywce. Opublikowane kilka miesięcy temu badania, przeprowadzone przez fundację Dzieci Niczyje na zlecenie Komisji Europejskiej, dowodzą, że gimnazjaliści odczuwają już znużenie ciągłym przesiadywaniem na Facebooku i w portalach. Prawie 20% twierdzi, że zdarzyło się im ostatnio nie spać lub nie jeść z powodu spędzania czasu w Internecie, a 35% nastolatków z tego powodu zaniedbuje rodzinę, naukę i znajomych. Wyniki te brzmią bardzo niepokojąco. Czyżby Internet, dysponując swoją wielokanałowością, atrakcyjnością, krótkimi formami impresji i ekspresji, odebrał bibliotekom czytelników?
Dzisiejsi digitalni tubylcy to nie bierni użytkownicy sieci Web 1.0, lecz interaktywni uczestnicy sieci 2.0; mogą oni nie tylko wnosić zapytania, ale współuczestniczyć w tworzeniu informacji. Za progiem czeka już sieć semantyczna Web 3.0. Istotą sieci semantycznej jest nowy format dokumentów hipertekstowych, dzięki któremu komputery rozpoznają ich treść i wychwytują informacje istotne z punktu postawionego zadania, tworząc „łańcuch wartości dodanych”.
Od połowy 2009 roku, powtarzam za Paulem Levinsonem, nowe media dzieli się na: „stare nowe media” (telewizja, telefon komórkowy, komputer, Internet, iPod, ipad, tablet, radio, CD, DVD i Blu-Ray) oraz „nowe nowe media”, do których zalicza się m.in. Facebooka, Naszą Klasę, Wikipedię, You Tube, Second Life, MySpace, Digg, Twitter i jego polski odpowiednik BLIP (Bardzo Lubię Informować Przyjaciół), blogi i podcasty. Ich cechą odróżniającą jest społecznościowy charakter, który stanowi przełom i rozpoczyna nową fazę rozwoju ludzkości. Dla przejrzystości jednak proponuję – zachowując ideę przedstawioną powyżej – klasyfikować nowe media na: nowe media transmisji i przetwarzania informacji oraz nowe media społecznościowe.
Trzeba podkreślić, że działania nad integracją nowych mediów transmisji i przetwarzania informacji są już mocno zaawansowane. Od kilkunastu lat budowana jest inteligentna telepowłoka informacyjna kuli ziemskiej. Utworzą ją – jak informuje Arun Netravali, prezydent Laboratorium Bella w USA – satelitarne i naziemne stacje telewizyjne i radiowe oraz stacje bazowe telefonii komórkowej, połączone w jeden system za pośrednictwem fal elektromagnetycznych i światłowodów. Telepowłoka będzie wyposażona w miliony kamer telewizyjnych, mikrofonów, czujników ciepła, wilgotności, ruchu itd., które będą zbierać informacje i przekazywać je wprost do sieci. Jej działanie będzie przypominać ludzki system nerwowy, przekazujący informacje o funkcjonowaniu organizmu do mózgu bez pośrednictwa naszej świadomości. W 2003 roku Amerykanie przetestowali tzw. zdalki wielkości ziarnka piasku; mierzą one natężenie światła, wilgotność, ciśnienie i temperaturę. Są mocowane na piórach ptaków. Zdalki te mogą komunikować się ze sobą.
Elementem inteligentnej telepowłoki jest system nawigacji samochodów GPS oraz rozbudowywany system OnStar. System OnStar cały czas monitoruje dynamikę jazdy kierowcy – szybkość, ostre przyspieszenia i hamowania, przeciążenia na zakrętach itp. Stosownie do tego ustala się później stawkę ubezpieczeniową auto-casco. W systemie odpowiednie czujniki diagnozują też pracę samochodu. W przypadku wykrycia usterki niezagrażającej poważniejszą awarią system poprzez stacje bazowe telefonii komórkowej komunikuje się z serwisem danej marki, gdzie usterka jest dokładnie diagnozowana. Do samochodu wysyłany jest sygnał, który przesterowuje pracę odpowiednich elementów w pojeździe. W przypadku poważniejszej awarii lub zagrożenia kraksą samochód jest automatycznie wyhamowywany, włączane są światła awaryjne i powiadamiany serwis holowniczy.
System OnStar na bieżąco diagnozuje także stan fizyczny i psychiczny kierowcy (czas reakcji, tętno, ciśnienie krwi). W przypadku odchyleń od normy kierowca powiadamiany jest sygnałem dźwiękowym i świetlnym. W sytuacji zasłabnięcia kierowcy samochód automatycznie jest wyhamowywany i wzywany jest ambulans medyczny. W Stanach Zjednoczonych ostatnio przetestowano pracę 10 inteligentnych samochodów, które poruszają się po autostradach bez kierowcy. Pracują niezawodnie. Jest nadzieja, że za kilkanaście lat takie samochody będą jeździć po polskich autostradach.
Inteligentna telepowłoka informacyjna wywrze olbrzymi wpływ na życie ludzi i funkcjonowanie całej gospodarki. Będzie służyć m.in. do:
monitorowania pogody i stanu wód na rzekach, automatycznego powiadamiania odpowiednich służb i społeczeństwa o zbliżających się ulewach i huraganach oraz kontrolowanego podnoszenia śluz na zaporach, aby przygotować miejsce do przyjęcia wzmożonych opadów;
automatycznego sterowania ruchem samochodów na autostradach, szybkich pociągów na trakcjach kolejowych, wzmagającego się ruchu samolotów i statków na morzach i oceanach;
samoregulującego uzupełniania zapasów towarów w hurtowniach, magazynach, hipermarketach, sklepach a nawet domach;
ciągłego monitorowania, diagnozowania i zdalnego „informacyjno-automatycznego” regulowania pracy urządzeń, w tym samochodów (System OnStar);
automatycznego sterowania „domów inteligentnych”, a za ich pośrednictwem ustawicznego monitorowania organizmów mieszkańców, dawkowania środków wzmacniających a nawet lekarstw.
Już teraz smartfony cały czas łączą się ze stacjami bazowymi. Dzięki temu istnieje możliwość zbierania danych, gdzie przebywamy, jakimi trasami się poruszamy itd. Są już aplikacje, które pozwalają wykryć na podstawie tonu i siły głosu stan psychiczny użytkownika i początki ewentualnej choroby, np. depresyjnej czy Alzheimera. W USA rozwinął się ruch self-tracking (śledzenie samego siebie), który skupia się na dokładnym monitorowaniu samego siebie, własnej aktywności, np. zliczania liczby kroków w ciągu dnia, szybkości poruszania się, zamieszczania online wagi ciała, diety, cykli fal mózgowych podczas snu, ciśnienia, pulsu, temperatury otoczenia i ciała. A odpowiedni program na podstawie analizy tych danych z wyprzedzeniem informuje o zbliżającej się chorobie.
Planuje się, że w 2015 roku pomiędzy urządzeniami za pośrednictwem inteligentnej telepowłoki będzie przekazywanych automatycznie tyle informacji, ile z udziałem ludzi. Pełne uruchomienie telepowłoki ma nastąpić w 2025 roku. Będzie to z jednej strony wielki technologiczny skok ludzkości, a z drugiej ograniczenie naszej prywatności.
Nowe media transmisji i przetwarzania informacji dostarczają nam mnóstwo przeróżnych informacji. Jednak proces percepcji informacji z mediów cyfrowych nie ma postaci linearnej, uporządkowanej, lecz zappingu. Pod wpływem cyfrowego środowiska homo sapiens przekształca się w „homo zappiens”. Homo sapiens myśli, „homo zappiens” zappinguje - słuchając muzyki, oglądając telewizję i odrabiając lekcje, buszując po stronach WWW i esemesując. Na bieżąco chwyta informacje, przeskakuje z pliku na plik, z kanału na kanał, poszukuje, kopiuje, łączy je i idzie do przodu. Klikając, przeskakując z informacji na informację, używa podejścia holistycznego, zamiast – jak to ma miejsce w uczeniu behawioralnym analitycznego i liniowego. Rozwija umiejętności koncentracji szerokiej, a nie długiej. Uczeń nieukierunkowany przez nauczyciela zdobywa wiedzę powierzchowną, często pochłaniają go głupstwa lub treści niosące wręcz patologie społeczne.
G. Small i G. Vorgan z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles na podstawie złożonych badań stwierdzili, że długotrwały kontakt z Internetem powoduje niekorzystne zmiany w neuronalnej budowie mózgu. Prowadzą one do powstania tzw. hipertekstowych umysłów, w których dotychczasowe myślenie linearne przekształca się na wielowątkowe. W efekcie są one niezdolne do głębszej refleksji, przyjęcia szerszego spojrzenia czy dojścia do bardziej ogólnych wniosków. Dużo zapamiętują, ale są to oderwane, powierzchowne informacje, których nie potrafią połączyć, dokonać ich hierarchizacji i strukturalizacji. Nicholas Carr w książce wydanej w 2010 roku pod wymownym tytułem Płycizny. Co Internet robi z naszymi mózgami, pisze, że młodzi użytkownicy Internetu, mając nieograniczony dostęp do informacji, buszują po stronach WWW, klikają, ściągają, ale wiedzą i rozumieją coraz mniej, ich wiedza jest powierzchowna, wyrywkowa, pozbawiona szerszego kontekstu, błyskotliwości. Często sprowadza się do kopiowania i wklejania cudzych opracowań przy opracowywaniu własnego tekstu. Takie wykorzystywanie Internetu podczas odrabiania lekcji w znacznym stopniu pozbawione jest wartości intelektualnych i poznawczych.
Nowe media społecznościowe, w których żyje i z którymi na co dzień obcuje młody człowiek, stanowią dla niego szeroką płaszczyznę budowania własnej tożsamości osobistej i społecznej. Jak piszą J. Palfrey i U. Gasser, Internet stanowi „wirtualne laboratorium” do budowania osobistej tożsamości, gdzie można „być kimś innym niż faktycznie”. Okazuje się, że u dzieci sieć odłącza korę przedczołową, odpowiedzialną za empatię, altruizm, tolerancję. Wskutek tego obojętnieją oni na innych, mają problemy z komunikowaniem uczuć, rozumieniem i utrzymaniem prawidłowych relacji z innymi. Jednocześnie Paflrey i Gasser przestrzegają przed wieloma niebezpieczeństwami „wciągającymi” i radzą, żeby się zbytnio „nie odkrywać”.
Jeszcze w niedalekiej przeszłości opinia społeczna była tworzona przez ludzi posiadających wysokie umiejętności w zakresie pisarstwa i dużą wiedzę naukową. Dzisiaj po raz pierwszy w historii poprzez sieć Web 2.0 ludzie z różnych warstw społecznych mogą swobodnie umieszczać w Internecie opinie, które inni czytają. Tym samym wszyscy mają wpływ na kształtowanie opinii publicznej.
Zmiany w pracy, kulturze i edukacji
Rozwój książki drukowanej w XVII wieku spowodował w krajach zachodnich rozwój czytelnictwa wśród mieszczaństwa i zrodzenie się klasy średniej, a w ślad za tym przyczynił się do powstania w XVIII wieku rewolucji przemysłowej. W XIX wieku, gdy książki zaczęli czytać robotnicy (oczywiście nie wszyscy), gospodynie domowe, rolnicy i niewolnicy, doszło do Wielkiej Rewolucji Francuskiej, która zmieniła stosunki społeczne, oraz Wojny Domowej w Stanach Zjednoczonych, która doprowadziła do zrodzenia się demokracji. W XX wieku upowszechnienie książki doprowadziło do rewolucji wiedzy i rewolucji cyfrowej w przetwarzaniu danych.
Wynalezienie komputerów i Internetu to wielkie osiągnięcie ludzkości, ale też główne źródło bezrobocia. Maszyny sterowane komputerowo pracują szybciej, dokładniej, wydajniej i wypierają ludzi z rynku pracy. Stały się głównym źródłem bezrobocia.
Rozwój nauki wywołał daleko idące przemiany w technologii produkcji wszelkich dóbr. Występująca w cywilizacji przemysłowej technologia mili (1mm = 10-3 m) w wyniku rozwoju nauki w cywilizacji wiedzy została zastąpiona przez technologię mikro (1µm = 10-6 m), która wypierana jest obecnie przez technologię jeszcze tysiąc razy mniejszą – nanotechnologię (1nm = 10-9 m). Sukces leży w innowacyjności. W rozwiniętych firmach Zachodu oczkiem w głowie są działy badawczo-rozwojowe, zwane research and development (r&d), które zajmują się wdrażaniem nowoczesnych technologii i techniki.
To wszystko fascynuje, oszałamia i przeraża, choć to dopiero początek epoki Big Data. Już teraz czujemy się zagubieni w wielkim smogu informacyjnym, który z każdym dniem będzie się coraz bardziej powiększał. Niejednokrotnie współczesny człowiek w nadmiarze informacji gubi się, odczuwa chaos, niedosyt informacyjny. Dlatego ciągle poszukujemy dodatkowych informacji, aby zlikwidować ten mentalny chaos. W efekcie doznajemy szoku informacyjnego. Przestajemy odróżniać informacje istotne od błahych, zatracamy zdolność do analitycznego, pogłębionego i refleksyjnego myślenia, dokonywania syntez i uogólnień oraz odczuwania emocji.
Mimo olbrzymiej ekspansji – jak to zaznaczyliśmy na początku – mediów cyfrowych, nie może zaniknąć czytelnictwo i uczenie się na podstawie druku. Na współczesnym etapie ewolucji człowieka podstawą myślenia jest w dalszym ciągu słowo. Czytanie większych utworów – podkreśla S.J. Żurek – przyczynia się do kształtowania jakości myślenia, wyrabiania umiejętności budowania abstrakcyjnych konstruktów myślowych i przeprowadzania skomplikowanych operacji myślowych. Nie rozwiniemy tych umiejętności poprzez chwytanie informacji na zasadzie zappingu czy też przesuwających się obrazów w telewizji. Sieć i telewizja nie integrują myśli, one atomizują. Integrującą funkcję pełni uczenie się linearne, oparte na kulturze słowa drukowanego i mówionego. Nicholas Carr zwraca uwagę, że Internet poprzez dużą liczbę hiperlinków nie sprzyja skupieniu uwagi i uchwyceniu głównej myśli. Przeskakiwanie z jednej informacji na drugą, z jednego tekstu na inny nie wywołuje myślenia głębokiego i nie przyczynia się do wychwytywania związków przyczynowo-skutkowych.
Wad tych jednak nie dostrzega się podczas czytania książek w wersji elektronicznej na Kindle’u czy innym czytniku e-booków. To też może sprawić, że z biegiem czasu e-book stanie się podstawowym nośnikiem informacji drukowanych.
D. Wiener z UAM w Poznaniu, specjalizujący się w neurokognitywistyce, twierdzi, że bombardowanie kory przedczołowej mózgu nadmierną ilością informacji powoduje, iż przestajemy w pełni racjonalnie oceniać, co dzieje się wokół nas; odczuwamy zagubienie i stres. Paradoksalnie, chcąc zlikwidować ten mentalny chaos, domagamy się jeszcze więcej informacji. Zachowanie to nazwano zespołem nabytego deficytu uwagi ADT (attention deficyt trait). Mózg człowieka zaprogramowany jest na gromadzenie informacji, ale jego rozwój ewolucyjny nie nadąża za tak szybkim obiegiem masy informacyjnej w mass mediach. Specjaliści od neurokognitywistyki przestrzegają, że jeśli nic z tym nie zrobimy, doczekamy się pokolenia funkcjonalnych autystyków, ludzi niepotrafiących nawiązywać prawidłowych relacji społecznych, spłycających myślenie i obojętniejących.
Sprostanie wszystkim procesom przemian technologicznych i kulturowych wymaga głębokich zmian w treściach i metodach kształcenia. Edukacja w cywilizacji informacyjnej winna wyposażyć uczniów w umiejętności zdobywania wiedzy nie tylko na podstawie kultury druku, ale także kultury obrazu telewizyjnego i poprzez zapping. Są to trzy różne kultury uczenia się, w których zachodzą zdecydowanie odmienne procesy poznawcze. Efektem tychże działań poznawczych winno stać się doprowadzenie uczniów do umiejętności integracji zdobywanej wiedzy linearnej, obrazowo-alegorycznej i hipertekstualnej oraz wartości w jedną całość. Współczesny, dobrze wykształcony młody człowiek musi posiąść „mądrość w wiedzy i doskonałości w działaniu”. O ile tradycyjna dydaktyka rozpracowała uczenie się na podstawie druku, to niewiele ma do powiedzenia odnośnie do pozostałych dwóch kultur.
Konkluzje
Chcąc uchronić się przed negatywnymi skutkami przeciążenia mózgu, musimy nauczyć się analizować, wartościować i selekcjonować oraz kojarzyć informacje w celu budowania i rozbudowywania własnych struktur wiedzy. Niestety, nasza szkoła zwraca głównie uwagę na zapamiętywanie wiadomości. To droga donikąd. Jedynie lepiej wypadamy w międzynarodowych badaniach testowych PISA. Nauczanie pamięciowe nie przygotuje naszych uczniów do życia i pracy w coraz bardziej rywalizującej cywilizacji wiedzy.
Nasi politycy i mass media zamiast toczyć jałowe spory o pierwszeństwo winni wywołać społeczny ruch pędu do autentycznej wiedzy, czytelnictwa współcześnie wydawanych książek i czasopism z zakresu szeroko rozumianej kultury i dziedzin społecznych, gospodarczych, przedsiębiorczości i nowych technologii. Bogactwo do nas samo nie przyjdzie, ale możemy go zdobyć poprzez nowoczesną pod względem merytorycznym i metodycznym edukację i samoedukację. Rewolucja obyczajowa nie unowocześni nam gospodarki, ani nie podniesie poziomu życia.
dr Antoni Zając był pracownikiem Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego Uniwersytetu Rzeszowskiego
V Zjazd Pedagogów Społecznych
W dniach 26–28 listopada 2013 roku w Jachrance koło Warszawy odbył się V Zjazd Pedagogów Społecznych pod hasłem Pedagogika społeczna w służbie człowiekowi i wartościom w XXI wieku. W poszukiwaniu nowych metod integracji i rozwoju społecznego. Organizatorami Zjazdu byli: Zespół Pedagogiki Społecznej KNP PAN, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Katolicki Uniwersytet Eichstatt – Ingolstadt w Niemczech, Wydział Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu w Białymstoku, Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej, Wyższa Szkoła Nauk Społecznych „Pedagogium” w Warszawie oraz Wydział Pedagogiczny Uniwersytetu Jana Komeńskiego w Bratysławie.
Zjazd zgromadził wielu znanych pedagogów (ok. 120 osób) z większości ośrodków akademickich w Polsce i z wymienionych uniwersytetów zagranicznych. Problematyka skupiała się wokół zasadniczych problemów społecznych oraz edukacyjnych. Zastanawiano się również nad sposobami przeciwdziałania niekorzystnym zjawiskom współczesności.
Przybyłych na Zjazd przywitali: profesor Tadeusz Pilch, przewodniczący Zespołu Pedagogiki Społecznej KNP PAN, oraz profesor Wiesław Theiss z Uniwersytetu Warszawskiego. Obrady rozpoczęto wystąpieniami w sesji plenarnej.
Profesor Jacek Hołówka (Uniwersytet Warszawski) przedstawił referat nt.: Polacy wobec naczelnych wartości. Ambicje i zaniedbania. Perspektywa etyczna. Opisując współczesną Polskę i Polaków, zauważył, że w naszym codziennym życiu kultura niższa góruje nad kulturą wyższą. Ma to niewątpliwy związek z upadkiem humanistyki, która przestała być atrakcyjną dyscypliną, a dla wielu stała się zbędnym balastem. Zdaniem Profesora przeobrażenia, które przeżywamy od 1989 roku wywołują pogłębiającą się atomizację polskiego społeczeństwa. Prowadzi to do coraz wyraźniej zauważanego i odczuwanego powrotu do sześciu grup społecznych: szlachty, duchownych, inteligencji, robotników, chłopów i tzw. „nadliczbowych” (bezrobotnych). Grupy te, mimo że są mieszkańcami jednego kraju, czują się rozczarowane, zawiedzione, a przy tym są niezdolne do współpracy. W bardzo słabej kondycji jest dziś inteligencja, która w polskiej tradycji, w najtrudniejszych dla Polaków czasach, np. podczas zaborów, była ostoją polskości i nośnikiem podstawowych wartości. Powołując się na artykuł H. Domańskiego pt. Inteligencja w Polsce, profesor Hołówka stwierdził, że w obecnych warunkach polska inteligencja jako grupa społeczna przestała istnieć i przeobraziła się w klasę średnią. Jej przedstawiciele przestali identyfikować się z narodowymi wartościami, a swoją uwagę skupiają na zarabianiu pieniędzy i dążeniu do zysków. Z pewnością najbardziej zawiedziona i niezadowolona grupa polskiego społeczeństwa okresu transformacji to zdaniem Profesora tzw. „ludzie nadliczbowi”. Prawdopodobnie z tej właśnie grupy często wywodzą się „Narodowcy”, których poczynania można obserwować np. w czasie obchodów Święta Niepodległości.
Z niepokojem o przeobrażeniach społecznych w Polsce wypowiadał się także profesor Tadeusz Pilch w swoim wystąpieniu pt. Polska i Polacy w zwierciadle faktów. Perspektywa społeczna. Nawiązując do trzech funkcjonujących w Europie modeli państw, tj. państwa opiekuńczego (np. kraje nordyckie), wspierającego (np. Niemcy) oraz minimalistycznego, wykazał, że do tej ostatniej grupy zalicza się także Polska. Panująca ideologia neoliberalizmu wywołuje rażące nierówności społeczne i jest zagrożeniem dla rozwoju społecznego. Coraz bardziej odczuwamy niesprawiedliwość społeczną, będącą efektem usankcjonowania demokracji proceduralnej, zgodnie z którą silniejsi głosują i decydują, a słabsi się nie liczą. Prowadzi to do budowania społeczeństwa o specyficznym charakterze, złożonego z tysięcy barw i odcieni, poddanego procesom atomizacji. Społeczeństwa, które łatwo skłócić, i które nie potrafi osiągnąć konsensusu nawet wobec największych wartości.
Obok grupy najbogatszych, żyjących w przepychu, we własnych pałacach, odgradzających się coraz wyższymi murami (współczesna polska szlachta), żyją najubożsi, pozbawieni pracy. Bezrobocie jest tragicznym zjawiskiem współczesnych czasów, świadectwem braku solidarności społecznej. Najbardziej bolesne jest zaś to, że ubóstwo w Polsce najbardziej dotyka dzieci i ludzi starych. Szacuje się, że obecnie nawet 22% polskich dzieci żyje w skrajnym ubóstwie. Nadal nie został rozwiązany problem dzieci ze środowisk popegeerowskich, które, podobnie jak wiele innych ze środowisk wiejskich, są skazane na marginalizację edukacyjną i społeczną. Pogłębia się ona jeszcze bardziej w wyniku likwidacji wielu szkół wiejskich, bibliotek oraz świetlic. Pomimo, że szczycimy się najwyższym w Europie współczynnikiem skolaryzacji – stworzyliśmy 350 uczelni, w których kształci się 47% młodych ludzi, to jednak nierówności społeczne wywołują wysoki poziom wykluczenia edukacyjnego dzieci i młodzieży, co plasuje Polskę na 21 miejscu wśród 24 badanych krajów OECD.
W niełatwej sytuacji jest polska młodzież, która po 1989 i 2004 roku dostała dużą szansę, ale niestety została sponiewierana na rynku pracy, gdzie pełni rolę prekariuszy (łac. precarius – zdany na prośbę, łaskę.) skazanych na umowy śmieciowe, na zatrudnienie znacznie poniżej swojego wykształcenia i na niskie zarobki. Nie można się więc dziwić, że tylko 3% młodych ludzi interesuje się polityką, a jeszcze mniej uczestniczy w wyborach. Ktoś zaproponował określenie, które trafne oddaje zachowanie i odczucia młodzieży, nazywając ich „pokoleniem odwróconych pleców”.
Podobnie zawiedzione obecnymi efektami polskich przeobrażeń jest pokolenie dorosłych, dotknięte syndromem biednych pracujących i niespełnionych aspiracji (24%). Wielu z nas zostało skrzywdzonych przez złe prawo. Nasze sądy potrafiły zamykać w więzieniach pijanych rowerzystów, a kierowcy samochodów, którzy spowodowali śmiertelne wypadki nadal otrzymują wyroki pozbawienia wolności jedynie w zawieszeniu. Takich przykładów niesprawiedliwości i niewydolności polskiego prawa można podawać wiele. Obawiamy się także innych efektów minimalistycznej polityki państwa wyalienowanego z poczucia obowiązku zabezpieczenia dobra wspólnego.
Po wystąpieniach profesorskich miały miejsce dwie, równolegle przebiegające debaty: 1. Człowiek w zmieniającej się przestrzeni życia społecznego, 2. Podstawowe środowiska życia człowieka. Zdecydowałam się na udział w pierwszej debacie.
Moją uwagę zwróciło wystąpienie dr hab. Barbary Kromolickiej, prof. USz. Referentka przedstawiła obecny stan i efekty związane z „budowaniem” w Polsce tzw. społeczeństwa obywatelskiego. Profesor B. Kromolicka przedstawiła główne wyznaczniki takiego społeczeństwa i wskazała, które z nich i w jakim zakresie udało się w Polsce do tej pory rozwinąć. Wymieniła następujące: silne państwo, świadomość i zaufanie społeczne, edukacja i prawo wspomagające rozwój obywateli. Referentka nie ustosunkowała się do pierwszego z wyznaczników społeczeństwa obywatelskiego i nie wskazała na ile nasze państwo można uznać za silne. Dużo miejsca poświęciła natomiast świadomości obywatelskiej Polaków i sprawom zaufania społecznego, z którymi nie jest najlepiej. Świadczy o tym m.in. niska w stosunku do innych krajów postkomunistycznych frekwencja wyborcza. Edukacja obywatelska jest słaba i Polacy przychodzą na wybory najczęściej po to, aby zagłosować przeciwko komuś lub czemuś. Społeczeństwo polskie nie posiada również wrażliwości wobec poszanowania dóbr publicznych, na co wskazują chociażby zdemolowane przystanki autobusowe, zniszczone drogowskazy, pomalowane sprayem budynki użyteczności publicznej, zaśmiecone lasy itp. Potrzebna jest dobrze skonfigurowana edukacja prospołeczna, bazująca na uczuciach i wrażliwości oraz na daleko idącej współpracy z rodziną. Tej edukacji powinna przyświecać zasada: Zanim ktoś będzie lekarzem, prawnikiem, …najpierw musi być człowiekiem (J.J. Rousseau).
Jednym z pozytywnych przejawów wrażliwości społecznej, co zasygnalizowała profesor B. Kromolicka, jest z pewnością zaangażowanie w wolontariat i pomoc materialna osobom poszkodowanym, chorym, nieudolnym życiowo. Zainteresowanie sprawami swojego lokalnego środowiska zadeklarowało 66% badanych (Źródło: Diagnoza społeczna 2013), co jest z pewnością dobrym wynikiem.
Pozostali uczestnicy debaty (profesor Danuta Lalak z UW, profesor Jerzy Nikitorowicz oraz profesor Mirosław Sobecki z Uniwersytetu w Białymstoku) analizowali różne przestrzenie życia społecznego, w których Polacy realizują swoje potrzeby i pragnienia. Jedną z nich stała się obecnie przestrzeń wirtualna, w której często dochodzi do upozorowania, ubarwienia swojej rzeczywistej tożsamości. Podobne możliwości daje telewizja, tzw. „telewizyjne konfesjonały” zaspokajają potrzeby „sprzedawania” i kreowania życia na potrzeby odbiorców, jak również „kupowania” tego najczęściej wyidealizowanego życia. W warunkach łatwego przenikania do naszego życia różnych jego modeli, różnych kultur, różnych religii tworzy się tożsamość heterogeniczna, niemająca swojej własnej narodowości i kultury. Ta heterogeniczność objawia się również tym, że najogólniej mówiąc, w zależności od sytuacji posługujemy się jedną z dwóch posiadanych tożsamości, tj. tożsamością subiektywną, która umożliwia nam działanie zgodne z własnymi odczuciami w bezpiecznych sytuacjach, lub tożsamością obiektywną, która każe nam zachowywać się zgodnie z oczekiwaniami innych.
Nie sposób zaprezentować wszystkich wystąpień, które miały miejsce w trakcie V Zjazdu Pedagogów Społecznych. Myślę jednak, że ten materiał byłby zubożony, gdybym nie przedstawiła najważniejszych tez wystąpienia profesora Bogusława Śliwerskiego (Chrześcijańska Akademia Teologiczna, Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie).
W referacie Edukacja w III RP. Czas niespełnionych nadziei profesor Śliwerski dokonał oceny poczynań polskich władz związanych z reformowaniem szkolnictwa. To negatywna ocena. Zgodnie z założeniami reformy oświata publiczna miała się opierać na zasadach: decentralizacji, samorządności i subsydialności państwa. Szybko jednak o tych istotnych założeniach zapomniano, a reforma polskiego systemu oświatowego utknęła w miejscu. Szkoła III RP nadal jest organizowana i prowadzona na wzór biurokratycznych instytucji państwowych przełomu XIX i XX wieku, by realizować w niej cele zgodnie z zasadą administracyjnej racjonalności, a więc przy zastosowaniu tych samych środków, w tym samym czasie i względnie tych samych warunkach określanych przez centralistyczną władzę. Chodzi o to, aby do maksimum wykluczyć z ich funkcjonowania przypadek, nauczycielską niezależność, twórczość i uczniowską autonomię, co – jak się wydaje – jest możliwe dzięki temu, że postępowanie jednostek w szkołach nie jest uwarunkowane ich indywidualnymi potrzebami, ale uzależnia się je od subiektywnych doznań władzy. Tak rozumianej racjonalności poddano nie tylko czas trwania szkoły, metody kształcenia, jej wyposażenie w pomoce dydaktyczne, ale i ocenianie zachowania uczniów czy postaw nauczycieli.
Okres PRL-owskiego państwa socjalistycznego sprzyjał nadużywaniu władzy na każdym szczeblu zarządzania szkołami, w tym niestety także toksycznym postawom części nauczycieli wobec uczniów, a nawet ich rodziców. W państwie transformacji ku demokracji w szkolnictwie niewiele się zmieniło. Szkoła lat transformacji miała się przekształcić ze szkoły jako agendy niedemokratycznego państwa w szkołę usiłującą wyzwolić się spod wpływów nowych form dominacji politycznej i ideologicznej ku szkole humanistycznej, dialogowej, demokratycznej. Edukacja szkolna zgodnie ze swoimi założeniami powinna służyć maksymalizowaniu potencjału rozwojowego wszystkich uczniów, sprzyjać osiąganiu przez nich sukcesów na miarę ich aspiracji i możliwości, powiększać kulturowy kapitał, by procentował w ich dalszym życiu. Szkoła powinna być miejscem spokoju, wolności, odpoczynku, tajemniczego uroku, oddania się czynnościom wzbogacającym, sprawiającym radość (tradycja grecka). Okazuje się jednak, że od jej źródłowego znaczenia instytucja ta w sensie powszechnym wciąż jest jeszcze bardzo odległa.
Projektowane, wdrażane, odwoływane czy kwestionowane przez kolejne ekipy reformy cechował brak jakiejkolwiek regularności czy kumulowania zgromadzonych doświadczeń. Mamy tu do czynienia z ustawicznym konfliktem między zwolennikami autonomii, decentralizacji i uspołecznienia oświaty a ich jawnymi i skrytymi wrogami. Każde nowe ugrupowanie, dochodząc do władzy, podejmuje w pierwszej kolejności działania eliminujące rozwiązania poprzedników, a zarazem przeciwników politycznych, traktując sferę oświatową nie jako publiczną, ale jako przestrzeń do realizowania partykularnych interesów. Nikogo nie rozliczono za wynikające z ciągłych zmian marnotrawstwo publicznych pieniędzy, straty ludzkiego zaangażowania, poświęcanego na kolejne projekty czy reformy oświatowe. Niestety proces ten trwa nadal.
Konieczna jest autonomia szkoły, która przenosiłaby kompetencje decyzyjne na najważniejszych aktorów sfery operacyjnej, a mianowicie na nauczycieli, rodziców i kierownictwo szkół. Przekładałoby się to, jak podkreślił profesor B. Śliwerski, na lepszą moralność i wyższą motywację nauczycieli, wzrost jakości szkolnego planowania programów kształcenia i wychowania oraz stymulację innowacji dydaktycznych i ich zamierzonej implementacji.
Na koniec warto jeszcze przytoczyć najważniejsze tezy wystąpienia profesora Urlicha Bartoscha z Uniwersytetu Katolickiego Eichstatt – Ingolstadt w Niemczech. Profesor, omawiając prowadzone w Niemczech działania, mające na celu wyrównywanie szans edukacyjnych uczniów, wspomniał o wdrażanej koncepcji szkół całodziennych. Wyjaśniając powody takiego rozwiązania, profesor wyjaśnił, że „kiedyś myślano o naprawianiu czegoś, teraz myśli się o rozwoju dzieci”. W Niemczech są ku temu podstawy prawne określone w Kodeksie Socjalnym. Zgodnie z jego zapisami, obowiązkiem państwa jest pomagać młodzieży w lepszym rozwoju. Służy temu odpowiednio realizowana praca z młodzieżą, która ma „nie tylko grać z dorosłymi, ale ze swojej strony ma być aktywna”. Dorośli i młodzi podejmują wspólne decyzje dotyczące rozwoju na zasadach dobrowolności, partycypacji, integracji i zorientowania na grupę, cel, biografię, itd.
W szkole całodziennej uczniowie mają przebywać od rana do późnych godzin wieczornych, wolne od zajęć będą tylko weekendy i ferie. Powstaje nowa forma szkoły, wdrażana stopniowo na terenie całych Niemiec. Jednakże, jak zaznaczył referent, o opinię w tej sprawie nie zapytano pedagogów, co nie jest właściwe. O organizacji czasu w tej szkole decydują rodzice i grono pedagogiczne. Młodzież nie ma możliwości wyboru oferty. Celem takiej organizacji procesu dydaktyczno-wychowawczego ma być wsparcie wszystkich sfer rozwoju ucznia. Szkoła ta ma być swoistą areną pedagogiczno-społeczną, umożliwiającą młodzieży uświadomienie sobie swoich mocnych stron i ich rozwój przy pomocy profesjonalistów. Należy mieć nadzieję, że pod tą ideą nie kryją się jakieś ukryte cele wychowania nacjonalistycznego. Jak pamiętamy, w Polsce podobne próby były podejmowane po drugiej wojnie światowej, w okresie indoktrynacji komunistycznej (np. przedszkola tygodniowe).
Podczas V Zjazdu Pedagogów Społecznych z ciekawymi referatami wystąpiło jeszcze wielu innych pedagogów. Nie sposób wszystkich tu przywołać. Należy jednak stwierdzić, że środowisko pedagogów społecznych zdaje sobie sprawę z obecnych w naszym kraju problemów społecznych oraz oświatowych, dostrzega liczne błędy i nieprawidłowości. Są one nazywane, wyciągane na światło dzienne, a jednocześnie podejmuje się próby przeciwdziałania im. Ma temu służyć m.in. Uchwała podjęta przez V Zjazd Pedagogów Społecznych, w której jego uczestnicy domagają się:
1. Podjęcia przez rząd stanowczych działań dla ochrony polskiego dziecka przed ubóstwem i przed nierównością w edukacji i w rozwoju! Czynimy rząd uważnym, że 600 tys. dzieci żyje w skrajnym ubóstwie. Nasz kraj zajmuje drugie miejsce w Europie pod względem odsetka dzieci dotkniętych ubóstwem. Jest to okoliczność przynosząca naszemu krajowi wstyd.
2. Ścisłego nadzoru Ministerstwa Edukacji Narodowej nad żywiołową likwidacją szkół, internatów i szkolnych stołówek oraz większej racjonalizacji wydatków państwa w obszarach niesłużących bezpośrednio młodemu pokoleniu i rozwojowi społeczeństwa. Starania o organizację kolejnych imprez (np. olimpiady zimowej), pochłaniających monstrualne środki finansowe uważamy za skrajną nieodpowiedzialność rządu i samorządów.
3. Wykorzystania kapitału społecznego zwalnianych z pracy nauczycieli dla zwiększenia zakresu opieki nad dzieckiem szczególnie w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym oraz uruchomienia na powszechną skalę zajęć pozalekcyjnych i pozaszkolnych dla wyrównania szans rozwojowych dzieci z różnych środowisk, szczególnie ze środowisk upośledzonych, dla budowania społeczeństwa obywatelskiego – racjonalnej siły kontrolującej władzę.
4. Objęcia opieką przedszkolną wszystkich polskich dzieci, w tym obowiązkowo od piątego roku życia.
5. Wprowadzenia powszechnego, bezpłatnego żywienia dzieci w szkołach i bezpłatnych „wyprawek szkolnych” dla dzieci ubogich. Działania takie uważamy za elementarną powinność nowoczesnego państwa.
6. Rozwagi w procesie prywatyzowania opieki i kształcenia na poziomie podstawowych szczebli oświatowych, które to rozwiązania zawsze grożą komercjalizacją i zjawiskami wykluczenia dzieci ubogich.
7. Zdecydowanego wyłączenia systemu wychowania, opieki i kształcenia dzieci z rachunku ekonomicznego. Szkoła i wychowanie to nie towar, a wszelkie komercyjne usługi oświatowe i rozwojowe winny być poddane kontroli podstawowego nadzoru oświatowego i dopuszczalne tylko pod warunkiem, iż nie będą barierą dostępu do nich wszystkich dzieci i młodzieży.
8. Eliminowania z obszaru edukacji i szkolnictwa mechanizmów sprzyjających kształtowaniu się nierówności, i ich dziedziczenia oraz postaw aspołecznych, m.in. poprzez upowszechnianie idei rywalizacji.
9. Ucywilizowania procesów reprywatyzacyjnych, które obecnie są polem nadużyć kryminalnych i źródłem społecznych dramatów, w tym wzrostu zjawiska bezdomności i marginalizacji.
10. Uczynienia z opieki państwa nad polską rodziną i wychowaniem w niej dzieci i młodzieży priorytetu realizowanej polityki wewnętrznej w różnych resortach, umocowanej dokumentem sejmowym „Kartą Wielkiej Rodziny”.
11. Wycofania się rządu z opłat za drugi kierunek studiów, co wobec panującego bezrobocia młodych oraz masowej podyplomowej emigracji młodych Polaków jest czynem niemal dywersyjnym wobec polskiego kapitału społecznego.
12. Pilnej interwencji państwa w prawo pracy, którego owocem są patologiczne praktyki na rynku zatrudnienia i pogłębiające się różnice w dochodach. Złe prawo pracy jest źródłem frustracji pokoleniowej młodych i dotkliwych anomalii w dziedzinie stabilizacji życiowych i planów prokreacyjnych młodego pokolenia.
Pełny tekst Uchwały znajduje się na stronie: http://www.pedagogikaspoleczna.pl/. Zainteresowani mogą również skorzystać z książki pt. Zagrożenia człowieka i idei sprawiedliwości społecznej pod redakcją naukową Tadeusza Pilcha i Tomasza Sosnowskiego (Warszawa 2013), w której znajdują się pełne teksty wystąpień oraz wiele innych pasjonujących artykułów.
dr Jolanta Lenart
Wydział Pedagogiczny UR