CARPENT TUA POMA NEPOTES

Ukazuje się od 1993 r.

Neuro Wyróżniony

W kosmosie zdarzeń różnych codziennych w przestrzeni naszej uwagi pojawiają się obiekty niezwykłe. Stajemy zdumieni, bo mimo rutyny i zapiekłych przyzwyczajeń ciągle jeszcze potrafimy się dziwić. Wszystko już było, ale do czasu, gdy pomiędzy „było”, a „jest” odkrywamy na nowo „prześwit”, miejsce na zachwyt, wzruszenie i radość.
Zobaczyć taką radość w oczach dziecka, gdy ma się już swoje lata, jest rzeczą bezcenną. Widzieć zdziwienie, zaaferowanie, pasję – to daje pochop i świadomość sensu tego, co się robi…
Czy zdarza się często?
Nie wiem…


Ta odpowiedź nie jest satysfakcjonująca, prawda?
Jednakowoż każde działanie, które czyni szkołę odrobinę milszą, bardziej przyjazną, troszeczkę ciekawszą dla smoczkoustych, warte jest zachodu.
Wschodu też…

W kosmosie zdarzeń różnych codziennych w przestrzeni naszej uwagi pojawiają się również niezwyczajne osoby. Przypominają trochę istoty z innego wymiaru. Są odrobinę zakręcone, nieco nawiedzone, lekko zdystansowane do tego, co widzą i na pewno zdeterminowane. Są jak rzadkie ptaki w obszarze szkolnej jurysprudencji, gdzie urzędniczy rygor, często tępa norma i procedura są ważniejsze od poczucia misji, belferskiej wizji i ogólnego poczucia szczęścia (lub przynajmniej dobrostanu).
Są nimi nasi uczniowie w liczbie odpowiedniej i licznej, bo wszyscy oni są na swój indywidualny sposób zdolni. Tak sugeruje m.in. Gerald Hüther.
I wtedy zaczynamy odczuwać dojmującą potrzebę odmiany. Szukamy nowej myślowej przestrzeni, prześwitu dydaktycznego. Daje on nadzieję, że
w miejsce gęste od starych drzew, gałęzi i chaszczy wpadnie odrobinę słońca
i rozświetli gnuśną dziedzinę rutyny, zrobi przestrzeń dla myślenia bardziej twórczego, nowości potrząśnie kwiatem i oblecze w skuteczności mądre malowidła.  
Bo tam pod ciemieniem i oponami różnymi znajduje się mózg. Kilogram z hakiem niezłego mięska z odpowiednią ilością tłuszczu. Komórek nerwowych wypełniających kiepełe za bardzo policzyć się nie da, ale fachowcy szacują ich ilość na grube dziesiątki miliardów. Mogą one wytworzyć tyle połączeń, że z kolei ich liczenie zajęłoby wieczność. To wszystko zapakowane jest w dwie zgrabne półkule połączone jakimiś spoidłami wielkimi, przednimi i tylnymi,
z hipokampem w części skroniowej oraz móżdżkiem poniżej. Co ciekawe –
w móżdżku jest ich najwięcej!
Gdy włączyć neuroobrazowanie, okaże się, że możemy obserwować aktywność tego czegoś na kształt plam na słońcu. Wiemy już trochę, gdzie, co i kiedy można pobudzić i jakie efekty wywołać. Wiemy, które części za co są odpowiedzialne, oraz że myślenie ma związek z uczeniem się i zasadniczo dobrze robi obu procesom, gdy je połączyć.
Uczenie bezmyślne również występuje. Niektórzy uważają, że występuje częściej. Zwłaszcza w szkole. Świadomość owa niektórym spać nie daje i każe szukać rozwiązań nowych, które by szkołę w bardziej adekwatnym miejscu wspomnianego wyżej prześwitu postawiły i horyzonty szersze pokazały.
Mózg lubi się uczyć, ale nie w szkole; nie w każdej szkole. Więcej: w wielu szkołach uczyć się nie chce, bo szkoła przeszkadza w uczeniu się mózgu. Bo przymus mózg poniewiera i paraliżuje poznawczo, a nuda (czytaj: przewidywalność i powtarzalność) wyłącza motywację i naturalną ciekawość świata, siebie i innych.
Mózg nic innego właściwie nie robi, tylko się uczy – nawet w szkole. Dobrze by było, gdyby tam uczył się bardziej niż mniej. Istnieją bowiem ku temu sprzyjające okoliczności! Wielu uważa, że można je wytworzyć skutecznie i w miarę szybko, gdy weźmiemy pod uwagę to wszystko, co o ludzkim mózgu zdążyła się dowiedzieć neurologia zaprzęgnięta
w służbę dydaktyki.
Co już wiemy? Wbrew pozorom sporo. Uczenie się jest także powtarzaniem, ale monotonia powtarzania mocno obniża efektywność przyswajania. Dobrze jest włączać na okoliczność uczenia się układ nagrody i tak zorganizować rzecz całą, by w cały proces uwikłać kontekst społeczny. Po prostu efektywniej uczymy się w kupie, tzn. w grupie, nawet gdy stanowi parę.
Z kolei para nie idzie w gwizdołek
w on czas, który nas zaskakuje, wykoleja nasze mentalne gotowce i czyni zadość poczuciu humoru. Uczenie się jest bowiem zajęciem zbyt poważnym na to, by się nie śmiać.  Niektórzy z kolei, wśród nich Manfred Spitzer, utrzymują, że więcej umiemy niż wiemy. By umieć, trzeba jednak coś wiedzieć, aliści potem jest tak, że umiemy, ale dalipan – skąd(?), dlaczego(?), jak(?) w ząb nie wiemy. Przerasta to moją zdolność pojmowania, ale co mi tam. Powtarzam za neurobiologiem w końcu.
I tu pojawia się intryga, czyli przeszkoda zasadnicza, która sprawia, że dorośli bądź co bądź ludzie chętnie
z części swojej dorosłości rezygnują,
w spór ognisty wchodząc, innych od czci, wiary i dobrych intencji odsądzając. Neuro przestaje być szansą, a staje się obiektem znoszeń przeróżnych, kompleksy kompetencyjne ujawniających bardziej niż troskę o rozwój systemu
a w nim jednostek (najlepiej wszystkich).
Piszę o tym ze smutkiem, ale i nadzieją, że debata merytorycznie ważka zacznie mieć miejsce, a skutkować będzie podnoszeniem na wysoki poziom intelektualny i moralny jestestw różnych właśnie dojrzewających do życia refleksyjnego i pełnego pasji (poznawczych).

Czytany 8184 razy