CARPENT TUA POMA NEPOTES

Ukazuje się od 1993 r.

Ja: konserwatywny liberalno-katolicki genderysta Wyróżniony


Chłopcy mają paluszki a dziewczynki miseczki. Gdy miseczki są niebieskie w zielone groszki, to paluszki są stworzone do tego, by szukać samochodzików i bawić się w strzelanego.
Poza tym paluszki mają jeżyki a miseczki warkoczyki i gdy warkoczyki są z wstążeczką, to paluszki mają ubaw. Trwa to mniej więcej do 11. roku życia, a potem… Lepiej nie mówić.  Pojawia się diabełek, który w każdej chwili stać się może starym diabłem Borutą, mieć rogi, dwa oblicza i cuchnąć na odległość łajnem, upadkiem moralnym oraz genderem.
Jednakowoż – wiemy o tym dobrze – w świecie istnieje dramatyczna nierówność oraz asymetria społeczno-kulturowa. Kobiety, przede wszystkim one, podlegają różnego rodzaju formom przemocy symbolicznej. Bo władza znajduje się w rękach patriarchalnych typów i to oni decydują o jakości narracji. Język uskutecznianej opowieści  rozstrzyga z kolei o tym, w jaki sposób dystrybuowane są dobra kultury, społeczne hierarchie, przepływ kapitału, wolność obyczaju, mody literackie, filmowe narracje, stroje, kuchnia, awans zawodowy itd.
Aliści dziecko ma swą naturalną płeć i orientację, rozpoznaje ją w sobie stosunkowo wcześnie i nie można jej niszczyć poprzez prymitywne eksperymenty w rodzaju: dziś wszyscy są dziewczynkami, a jutro na odwrót – chłopczykami. Nie wolno uświadamiać seksualnie niewinnych istot, sugerując ordynarnie praktykowanie autoerotyzmu i dążenie do samozaspokajania jako stylu wychowania przedszkolnego! Nie można z seksu czynić jeszcze jednej platformy do umacniania zachowań libertyńskich! Wszak to zgroza i obraza Boska!
Jesteśmy istotami płochymi, łatwo nam zbłądzić i czacz jakowąś za rzecz wartościową lekkomyślnie wziąć, a to serc zabójstwo i dusz czystych pogrom! Słusznie Fiodor D. rzecz całą ujął, jednemu z braci K. każąc pisać legendę o Inkwizytorze, który na barki szlachetne wziął całą odpowiedzialność za bliźnich swych maluczkich, podatnych na grzech, upadek i ogólne skurwienie. Tu nie miłość i wolność mają sens, a autorytet, doktryna i trzymanie za twarz ludzkiej bestii. Tylko wtedy może ona nabrać duchowej ogłady, znać, co przyzwoitość i nie podnosić plugawego jestestwa swego przeciwko odwiecznym autorytetom, jak skała twardym i odpowiedzialnym.  
A przecież los nasz złączony jest ściśle z różnymi determinizmami i ten, kto uważa się za wolnego, jest szczęśliwym użytecznym kretynem. Znajomość owych ograniczeń czyni człowieka świadomym. Należy dbać o ten skarb cenny i drogi. Niektórzy jednak wmawiają nam, że wolność jest wartością bezwzględną a ogranicza ją tylko linia wyznaczająca wolność Innego. W imię tej oto zgrabnej maksymy podbito ekonomicznie wiele gospodarek niemających szans na wschód w żadnej postaci, ale za to skutecznie nadmuchującej wolność jednostek kosztem milionów ekonomicznych niewolników. Tak się składa, że ten, kto nic nie ma lub ma niewiele, skazany jest na pasienie wolności kogoś, kto ma w nadmiarze: dóbr, idei, wolnego czasu i władzy.
Czemuż o tym nie chcemy rozmawiać? Hę? Bo pachnie „dżenderem” i socjalizmem w jednym? A może jeszcze teologią wyzwolenia i bandyckim anarchizmem?
Kultura – mówię to ja: Jarząbek Wacław – rozwija się dzięki, a nie przeciw. Gdy rozwija się przeciw, słyszymy – „Wyrżnijcie wszystkich, Bóg i tak rozpozna swoich”, albo – „Naród to wspólnota ziemi i krwi; obcy – wynocha!”, lub też – „Klasa robotnicza stanowi awangardę postępu, precz z zaplutymi karłami reakcji!”.
Czarnuch, żółtek, pedał, kobieta, żyd, arab, polaczek, rusek (kacap), cygan – odmian kulturowych i społecznych wywyższeń własnego jestestwa kosztem innych jest wiele. Łatwo w imię obrony kulturowych imponderabiliów pokazać właściwe miejsce przybłędom. A przecież kultura i tradycja własnego narodu i społeczeństwa musi być chroniona, podobnie jak język i obyczaje. Bogactwo kultur stanowi o sile człowieczych społeczności. Co jednak czynić, gdy kultury bardzo od siebie odległe z dnia na dzień zaczynają się ze sobą mieszać i kotłować bez ładu i składu? Co czynić, gdy nędza jednych staje na drodze poczuciu bezpieczeństwa socjalnego innych? Co zrobić, gdy ci inni, osadzeni od dawna w nowej rzeczywistości, czują, że są wykorzystywani i pogardzani?
Pisać o ideologii gender, pokazywać kolejny miazmat czający się w chaszczach naszej prymitywniejącej z dnia na dzień cywilizacji. Wykazywać jej ohydę i ukryte intencje, demoralizację tylko i rozpad zdrowej tkanki narodu mające na celu. Pokazywać, że nie wolno szargać wartości konstytuujących, mieszać w głowach i podnosić ręki na naturalne prawo zakodowane odwiecznie w tkankach miękkich człowieczego jestestwa, zwłaszcza w mózgu i członkach!
To mówię ja – Wasz Wesoły Sanitariusz – Jarząbek Wacław.

 

Mariusz Kalandyk

Czytany 8518 razy