Wymieńmy krótko główne powody niepokoju. Po pierwsze, w praktyce zanika bogactwo leksykalne i frazeologiczne polszczyzny, źle są rozpoznawane lub uznane za niezrozumiałe idiomy, sporo jest w użyciu mających wiele znaczeń „słów-wytrychów”, także zbędnych zapożyczeń, nieodróżniane są style funkcjonalne, niezauważane naruszenia norm. Poza tym pomijana lub wręcz odrzucana bywa interpunkcja. Za to dość często spotykają się z pobłażaniem, a nawet zyskują akceptację powtórzenia i kolokwializmy oraz błędy w pisowni i odmianie wyrazów. Po drugie, zanika poczucie stosowności oraz umiejętność posługiwania się, w zależności od sytuacji, formalnymi i nieformalnymi odmianami polszczyzny pisanej oraz mówionej – liczy się podstawowa, komunikacyjna znajomość języka. A przez to teksty nieco bardziej skomplikowane znaczeniowo lub zniuansowane pod względem merytorycznym, nie mówiąc już o dziełach artystycznych czy naukowych, z góry uznawane są za zbyt trudne i nużące, by się nimi zajmować. Słabo widoczna jest aspiracja do tego, by mówić/pisać bardziej precyzyjnie, z użyciem odpowiednich do tematu zwrotów i argumentów, połączeń międzyzdaniowych, a także przejść między poszczególnymi częściami. Po trzecie, znajomość podstawowej terminologii językoznawczej zanika, więc nie można się już odwołać w komentarzach do takich pojęć, jak np. grupa podmiotu, imiesłów, tryb czasownika, rzeczownik odczasownikowy czy strona bierna, a nawet zdania złożone współrzędnie. Niska sprawność stylistyczna – czyli to wszystko, co wiąże się z praktycznymi umiejętnościami, reagowaniem zgodnym z sytuacją i dopasowanym do tematu oraz odbiorcy, także z twórczym i odtwórczym przekształcaniem gotowych tekstów – bierze się z ogólnie niskich kompetencji językowych, w tym kompetencji stylistycznych. Te ostatnie rozumiane są tutaj jako zdolność rozróżniana rozmaitych typów współczesnej polszczyzny i jej form przestarzałych, zauważania poprawności lub jej braku, dostrzegania stylistycznych tonów bądź odcieni znaczeniowych, a także bycia przygotowanym do odbioru mniej i bardziej typowych stylów. Deficyty kompetencyjne świadczą o znikomym zainteresowaniu innym, niż komunikacyjny, użytkowy, poziomem polszczyzny. Jak również – o traktowaniu szkolnych ćwiczeń dotyczących języka oraz nauczycielskich wymagań związanych z poprawnością jako zbędnych formalności, o których można prędko zapomnieć. Pośrednio dowodzi to braku prywatnych wartościowych lektur (nie tylko z zakresu literatury pięknej, także książek fachowych bądź artykułów prasowych), które w naturalny sposób rozszerzyłyby zakres słownictwa, nauczyłyby prawidłowej rekcji czasowników oraz konwencjonalnych połączeń międzywyrazowych. Warto przypomnieć, że te same osoby, które mają kłopoty z polszczyzną, przyjmują – ucząc się języka obcego – naukę gramatyki, zasad pisowni i stylu za rzecz naturalną. Nawet czasem wtórnie, np. na lekcjach angielskiego, dowiadują się o istnieniu terminów językoznawczych oraz ich polskich odpowiedników. Być może więc należałoby, jak to już sugerowano, myśleć o młodych użytkownikach języka polskiego jak o zadomowionych cudzoziemcach, którzy znajdują się – mimo obcowania na co dzień z tym językiem – w częściowo obcym sobie żywiole lingwistyczno-kulturowym. Trzeba by więc zmienić tryb nauczania na właściwy dla osób, które na różnych poziomach zaawansowania opanowały język obcy i które wciąż muszą poznawać kolokacje, uczyć się zwrotów, homonimów i synonimów oraz określeń wartościujących (w całych skalach oraz w ramach danej stylistycznej odmiany języka). A na wczesnym etapie szkolnym – przygotowywać uczniów do ciągłego „nasłuchiwania” i „podpatrywania” tego, jak używany jest w naszym kraju rodzimy język w różnych sytuacjach, środowiskach i kontekstach, na co dzień i od święta, też z uwzględnieniem rozmaitych mediów. Czemu towarzyszyć powinno wspólne tłumaczenie trudnych słów i zwrotów, jak również form wciąż obecnych, lecz przestarzałych, na zrozumiały współczesny język, a także podejmowanie ćwiczeń polegających na przekładzie konwencjonalnych gatunków mowy i powiedzeń na różne odmiany polszczyzny, dostosowywane do sytuacji. Jednak zmiana metodyki nauczania języka polskiego na nauczanie języka polskiego jako przyswojonego obcego (także współpraca z lektorami, by na przykład wspólnie zwracać uwagę na podobieństwa i różnice w zwrotach w języku obcym i rodzimym, na pozorne podobieństwa, zbędne kalki itp.) nie wystarczy.Pewne podpowiedzi dawać może prakseologia – jako dziedzina zajmująca się skutecznym działaniem. Pokazuje ona ciągłą konieczność optymalizacji działań, między innymi poprzez stosowanie „dyrektyw praktycznych” (czyli wskazówek, jak usprawnić działanie, np. przez rozbijanie celów na mniejsze czy uwzględnianie okoliczności) oraz ekonomizację (która obejmuje m.in. „potencjalizację”, czyli dostosowanie poziomu trudności tak, by możliwe było w praktyce wykonanie czegoś, a także „antycypację”, czyli uprzedzanie trudności i zapobieganie niepożądanym stanom rzeczy). Nie chodzi mi tu jednak o kolejną porcję teorii na temat działania, jakim jest pisanie, która wszak nie zastąpi pisania jako takiego, lecz o – wsparte krytycznym namysłem różnych autorów – podejście zdroworozsądkowe, które w sytuacjach trudnych nakazuje, po zdiagnozowaniu problemu i postawieniu realnych celów, znalezienie sposobów ich realizacji. A ponadto pozwala nieco inaczej patrzeć na błędy w pisaniu – nie jako naruszenie odgórnych zasad, które puryści stosują dla swojej satysfakcji i w celu okazania wyższości wobec innych, a językoznawcy i literaturoznawcy dla uzasadnienia własnej działalności, lecz jako „błędy praktyczne”, czyli takie, które zamieniają działanie celowe w działanie bezcelowe lub o osłabionej skuteczności. Powodują one bowiem przerwy w komunikacji, nieporozumienia czy utrudnienia w odbiorze, a czasami wręcz uniemożliwiają go.Drugą wskazówką, i to już bezpośrednio odnoszącą się do „warsztatu pisarskiego”, są istniejące „instrukcje”. Warto przyjrzeć się na przykład radom, które otrzymywali dawniej i otrzymują dziś angielscy i amerykańscy studenci, zerknąć też na dostępne w Polsce strony internetowe prowadzone przez literaturoznawców i pisarzy, a także na polskie podręczniki i poradniki związane z poprawnością językową i sztuką komponowania tekstów. Są tam zawarte istotne informacje o zróżnicowaniu tekstów pod względem stylistycznym, gatunkowym i funkcjonalnym, o budowie akapitów i kształtowaniu efektu spójności, o typowych błędach językowych i kompozycyjnych. Pisanie potraktowane jest jako rzemiosło, którego można się w znacznej mierze nauczyć przez naśladowanie dobrych wzorców, jak najczęstszą praktykę oraz przez sztukę poprawiania własnego tekstu.Proponuję dalej zostawić na boku to, co wiąże się z tak zwanym „twórczym pisaniem” (polski odpowiednik creative writing), który to termin – zamiast wskazywać artystyczny, tj. literacki, c e l pisania, w odróżnieniu od nieartystycznego – w jakimś stopniu, przez presupozycję, odbiera zwykłemu pisaniu (listów, szkiców, artykułów itd.) twórczy aspekt. Tymczasem działalność literacka powinna być raczej rozumiana, tylko i aż, za szczególną odmianę pisania, której każdy może trochę spróbować, ale nie każdy będzie ją w stanie zastosować do stworzenia wartościowego dzieła – podobnie jak zaznajomienie się z nutami i podziałem na takty oraz wysłuchanie nawet setek utworów nie gwarantuje bycia kompozytorem. Poznanie warsztatu literackiego może natomiast pomóc w rozpoznaniu i docenieniu dobrego rzemiosła i zrozumieniu istnienia oraz rozległości skali, która łączy pisanie użytkowe i pisanie artystyczne. Zresztą w gruncie rzeczy każde pisanie jest powoływaniem do istnienia czegoś, czego dotąd w takim akurat kształcie nie było. Mało tego – jak przekonuje wybitna językoznawczyni, anglistka i tłumaczka, Elżbieta Tabakowska – także w zwykłym, nieliterackim użyciu języka powstaje fenomen, jakim jest świat przedstawiony, jest on po prostu „nieodłącznym elementem wszelkiej komunikacji językowej”. Kwestię pisania należy więc przeinterpretować i ukazać jako: 1) prezentowanie – za pomocą języka – świata (i realnego, i wyobraźni), tj. możliwość unikatowego tworzenia przedstawień z pomocą wspólnie dostępnych w danym kręgu kulturowym środków; 2) praktyczne zastosowanie reguł morfologicznych, fleksyjnych, składniowych, stylistycznych, interpunkcyjnych w celu lepszego porozumiewania się, przekazywania informacji oraz wyrażania siebie i swoich opinii. Obserwacja najczęstszych błędów, nieścisłości, wyrażeń agramatycznych i przez to trudno zrozumiałych, szukanie źródeł wieloznaczności i niespójności, znajdowanie lepszych, bardziej precyzyjnych wersji zdań, pytanie o niezamierzone sensy domyślne czy przypadkowe humorystyczne podteksty to jeden nurt pracy nad łączeniem znaczenia i struktury tekstu oraz jego poprawności i stylu. Drugi – to oczywiście już samo pisanie oraz wytworzenie odruchu autokorekty. I tu pomocne może się okazać przekonanie, że istnieje zbiór praktycznych zasad, które umożliwiają tworzenie tekstów zrozumiałych, przejrzystych, poprawnych i napisanych na temat (lecz niekoniecznie idealnych pod każdym względem bądź z założenia efektownych czy artystycznych). To właśnie miałam na myśli, pisząc w tytule o „wystarczająco dobrym stylu”. Doświadczenie uczy bowiem, że obecnie łatwiej przychodzi uczniom czy studentom pisanie w sposób sztucznie akcentujący „kreatywność” oraz ekspresję „ja” (co zresztą bywa często ze sobą mylone), tj. z użyciem zaskakującej perspektywy, apostrof, pytań retorycznych, kalamburów, neologizmów, fraz nominalnych bądź potoku składniowego, też neologizmów. Znacznie trudniej natomiast jest im sformułować notatkę, podanie, sprawozdanie, recenzję, miniesej czy streszczenie ważniejszych wątków artykułu, powstrzymując się przy tym od eksponowania własnego nastroju i emocji. Kłopot jest z wyrażaniem sądów, wyważaniem racji, definiowaniem zjawisk, relacjonowaniem czyichś poglądów – oraz, oczywiście, ze wspomnianą już na początku poprawnością i wyczuciem stylu. Dlatego bardzo ważne jest uświadomienie sobie przez młode osoby, które mają pisać zadania, że dobór słów i konstrukcji wypowiedzeń wpływa na sposób odbioru i sens, że można pomóc sobie i czytelnikowi, prawidłowo formułując tekst, a następnie redagując go, nanosząc poprawki. Zwłaszcza ten ostatni etap jest niezwykle ważny, by nikt z uczniów / studentów nie przerzucał odpowiedzialności za gotowy tekst na tego, kto go potem będzie poprawiał i oceniał, bo przecież nie chodzi o to, by jedynie nauczyć kogoś spełniać doraźne wymagania, „zaliczać” ćwiczenie. Lepiej jest więc czasem oddać uczniowi źle napisany fragment do ponownego rozpatrzenia czy poprosić uczniów/studentów o wymienienie się ukończonymi zadaniami i wzajemną pomoc w poprawie, niż utrwalić podział ról na piszących oraz kogoś, kto poprawia i wyraża swoją akceptację bądź nie.Na zakończenie chciałabym połączyć dotychczas poruszane wątki, tj. potrzebę skutecznego działania oraz jasnego określenia oczekiwań (kwestia „wystarczająco dobrego stylu”) z możliwie prostymi instrukcjami oraz podpowiedziami, które ułatwią piszącym dostrzeżenie błędów i dokonanie samodzielnych korekt. Proponuję w tym celu – stworzoną z myślą o uczniach i studentach – listę 20 punktów, z pomocą których ujęte są najbardziej, moim zdaniem, przydatne wskazówki dotyczące tworzenia poprawnych tekstów. ***Pisz na temat, wydawane przez siebie opinie natychmiast uzasadniaj, a przywoływane cudze sądy opatruj informacją o ich autorach (w tekście głównym) oraz źródle (tytuł w tekście głównym, reszta w formie przypisów). Wszelkie przytoczone – czyli wzięte z czyjegoś tekstu – elementy, choćby w postaci pojedynczych słów czy terminów (też rysunków, map, tabel itp.), mają być umieszczone w cudzysłowie i powiązane z przypisem, w którym podane jest źródło oraz strona. Pisz zdaniami różnej długości. Nie stosuj ani samych zdań pojedynczych i krótkich, ani samych bardzo rozbudowanych. Zdania złożone ograniczaj do 2-3 zdań składowych. Jeśli naprawdę nie ma innego wyjścia – wydłuż do maksimum 5.Wyrazów obcych używaj po sprawdzeniu ich znaczenia oraz sposobu stosowania w zdaniu. Polskie słowa i zwroty, co do których masz wątpliwości, sprawdzaj w Słowniku poprawnej polszczyzny, Słowniku dobrego stylu lub na stronach internetowych poradni językowych, które prowadzone są przez profesjonalistów (np. na stronie poradni utworzonej przy Wydawnictwie PWN: http://sjp.pwn.pl/poradnia).Pamiętaj, by zawsze w zdaniu był jasno określony podmiot (wykonawca czy sprawca czynności). Sprawdzaj w podanych wyżej źródłach, czy ten wyraz da się połączyć z czasownikiem, który został przez Ciebie wybrany. Jeśli podmiotem nie jest osoba – uważaj, bo zapewne w tym momencie tworzysz metaforę, która może się nie udać (np. „dzieło zastanawia się”). Pamiętaj, że w zdaniu występują dwie grupy – słowa, które wiążą się z podmiotem, i słowa, które wiążą się z orzeczeniem. Nie mieszaj ich, nie przestawiaj bez wyraźnej potrzeby. Zdanie: „Mały biały pies usiadł na wycieraczce przed drzwiami” jest poprawne, a wypowiedzi typu: „Usiadł pies na wycieraczce mały i biały przed drzwiami”, „Przed drzwiami mały i biały usiadł pies na wycieraczce” – już nie. Te dwa ostatnie przykłady da się zrozumieć, ale niepotrzebnie tracimy czas na domysły i przestawianie elementów w myślach. A teraz inne zdanie: „Pies, mały i biały, usiadł na wycieraczce przed drzwiami” – ma ono co prawda nieco przestawione elementy, jednak zostały one z pomocą interpunkcji uporządkowane. Widać w tym cel: obraz główny to pies, który usiadł na wycieraczce, dopowiedzenie „mały i biały” wyodrębnia te cechy z całości, zwracając na nie uwagę. Wniosek: składnia (wspomagana interpunkcją) jest narzędziem, za pomocą którego wyrażamy myśli, podsuwamy znaczenia, podkreślamy, co jest dla nas ważne, a więc sterujemy odbiorem – korzystaj z tego. Dbaj o to, by wyraz określający stał obok tego, co określa: przydawka przy rzeczowniku – „błękitne niebo”, „dom z cegły”, „auto sąsiada”; okolicznik lub dopełnienie przy czasowniku: „jechał szybko”, „siadł na brzegu”, „przyglądał się drzewu”.Nie stosuj zbyt długich wyliczeń ani nie dawaj więcej niż 2–3 określeń do danego słowa – jedno, lecz dobrze dobrane, zwykle wystarczy. Jeśli jest to ocena, subiektywna opinia (np. ładne / brzydkie, dobre / złe, użyteczne/ nieużyteczne, nowoczesne / staroświeckie, nowatorskie / mało oryginalne), zawsze warto użycie tego epitetu uzasadnić. Pamiętaj przy tym, że stwierdzenie na temat książki czy filmu, że „jest to utwór ciekawy i interesujący” nie tylko nie niesie ze sobą właściwie żadnych informacji, ale jeszcze na dwa sposoby mówi to samo. Uważaj przy stosowaniu imiesłowowych równoważników zdania (czyli konstrukcji z imiesłowami przysłówkowymi współczesnymi, tj. zakończonymi na –ąc, jak np. „mówiąc”, „jadąc”, oraz imiesłowami przysłówkowymi uprzednimi, zakończonymi na –wszy, –łszy, jak np. „zrobiwszy”, „przeszedłszy”). One nie mogą stać w wypowiedzeniach samodzielnych, zakończonych kropką (np. „Wracając.”) – muszą łączyć się ze zwykłymi zdaniami, które zawierają czasowniki, a to oznacza, że trzeba zadbać o logiczny związek między nimi. Omijaj z daleka rafy lub naucz się je pokonywać. Oto jedna z nich, czyli wieloznaczność składniowa, jak w przykładach: „Dziecko polizało źrebię”, „Powstanie ubytku w jezdni spowodowało zawalenie się muru”. Aby zdania te stały się lepiej zrozumiałe, wystarczy nieco je zmodyfikować: „Dziecko zostało polizane przez źrebię” (bądź odwrotnie, jeśli to rzeczywiście źrebię zostało polizane), „Zawalenie się muru sprawiło, że powstał ubytek w jezdni”/ „Walący się mur spowodował ubytek w jezdni” lub (w drugim znaczeniu) „Powstanie ubytku w jezdni sprawiło, że zawalił się mur”.Problemy stwarzają również wspomniane wyżej imiesłowowe równoważniki zdania. Niepoprawne jest powiedzenie „Jadąc autem, była ładna pogoda”, bo to nie pogoda jechała autem – podmiot drugiego zdania musi być ten sam w obu wypowiedzeniach. Wersja poprawna: „Gdy jechałem autem, była ładna pogoda”. Pamiętaj też zawsze o oddzieleniu przecinkiem całego wypowiedzenia z tymi imiesłowami od pozostałych zdań składowych. Kiedy piszesz słowo z –ąc, –wszy, –łszy na końcu, zaraz szukaj miejsca, gdzie wstawić ten znak. Zobacz zdania: „Jadąc autem, śpiewałem wesoło”, „Wypiwszy kawę, poszedłem pościelić łóżko”.Zupełnie czym innym jest użycie gotowych zwrotów, które zamykają jakiś etap wypowiedzi lub całość: „mówiąc krótko”, „podsumowując”, „reasumując”. Po nich po prostu umieszcza się po przecinku kolejne zdanie, w którym dokonuje się krótkiego przedstawienia stanu rzeczy – np. „Mówiąc krótko, sytuacja nie jest dobra”.Zostaw zaskakujące efekty artystyczne pisarzom – i nie mieszaj stylów. Dobierz styl (urzędowy, naukowy, publicystyczny itp.) oraz ton wypowiedzi (poważny, podniosły albo żartobliwy czy ironiczny) do tematu – i tego się trzymaj. Nie używaj krańcowo różnych stylów w jednym tekście, nie zastępuj języka rozprawy o charakterze naukowym innymi „poważnymi” stylami: urzędowym lub archaizującym czy patetycznym. Zostaw na boku język potoczny i jego formy ekspresji: słowa i zwroty należące do niższego stylu lub właściwe w spontanicznej rozmowie, określenia nieprzyzwoite czy ujawniające nieporadność, jak również wykrzyknienia, zamilknięcia, wielokropki.Nie nadużywaj wyrazów obcych – jeśli da się coś wyrazić z użyciem polskich słów, zrób to. Nie stosuj terminów, których sam dobrze nie rozumiesz. Uważaj na złudne podobieństwa między różnymi językami. Zawsze upewniaj się, czy stosujesz prawidłową pisownię i odmianę. Korzystaj ze Słownika wymowy i odmiany nazwisk obcych.Uważaj na emocje – traktuj czytelnika jak dorosłego, umiarkowanie zainteresowanego Twoim tekstem człowieka. Twoim celem jest oprowadzenie go w gościnny sposób po pewnych zagadnieniach, zainteresowanie nimi, przekonanie do Twoich tez, podzielenie się spostrzeżeniami. Nie kokietuj, nie próbuj nadmiernie imponować, nie tłumacz jak małemu dziecku, nie pisz banałów. Wypowiadaj się jasno, ciekawie, dobierając starannie słowa i argumenty, wyjaśniając rzeczy nowe i trudne – a spotkasz się z życzliwością.Sprawdź, czy użyte w zdaniu zaimki (np. ten, ta, te, ci, jej, oni, ich; zaimki względne: który, która, które) odnoszą się do właściwego słowa, czyli ostatniego wyrazu w tym rodzaju, liczbie. Źle dobrane zaimki fatalnie wpływają na odbiór – zob. zdanie: „Alicja miała czarny płaszcz i czerwoną torbę, jej uszy zdobiły piękne kolczyki” (Uszy torby?) albo „Wzięła ze schroniska psa, potem z kieszeni wyciągnęła jabłko i go zjadła” (Zjadła psa? – Jabłko jest rodzaju nijakiego, więc powinno być „je zjadła”).Dbaj o kompozycję i logikę wywodu. Słowa, zdania i części pracy muszą się ze sobą łączyć. Wstęp, rozwinięcie i zakończenie to podstawa. Każda cząstka wewnątrz nich, czyli akapit, musi być wyodrębniona graficznie (w wersji rękopisowej lub drukowanej jest to tylko wcięcie akapitowe, czyli rozpoczęcie od nowej linijki i nie bezpośrednio przy marginesie, lecz po kilku znakach odstępu; w wersji elektronicznej to wyłącznie dodatkowa interlinia, czyli światło między cząstkami, tekst zaczyna się więc przy marginesie – wersji tych nie należy mieszać). Akapit jest minitekstem – ma mieć swoją logikę, powód, dla którego znajduje się w tym, a nie innym miejscu pracy. Może być rozważeniem kwestii przeciwnej, dodaniem nowej myśli, uzupełnieniem informacji, wprowadzeniem dygresji, nawiązaniem do wcześniejszych kwestii, fragmentem wyliczenia, zapowiedzią tego, o czym jeszcze będzie mowa. Także wewnątrz akapitu nie można wrzucać, jak do worka, różnych informacji i zdań obok siebie, bez wskazania zależności między nimi. W związku z tym zawsze, gdy następuje początek nowej myśli, muszą być użyte określenia, które służą wskazaniu związku z poprzednią częścią (wyjątek stanowią teksty informacyjne tworzone na potrzeby Internetu). To zwroty takie jak: Po pierwsze…, po drugie…, Z kolei…., Trzeba jednak zauważyć, że…, Oprócz tego…, Nawiasem mówiąc, …, Poza tym jest jeszcze…, Można zatem zauważyć, że… Jest ich oczywiście znacznie więcej, trzeba nauczyć się je stosować.Pamiętaj, że mało jest wyrazów, które są neutralne znaczeniowo, czyli pasują do każdego kontekstu. Poza tym wielu słów, które wyglądają na synonimy, nie da się użyć wymiennie w tym samym miejscu z innymi wyrazami. Na przykład kreować = tworzyć, ale gdy powiemy, że „producent wykreował nowy ser”, to brzmi to śmiesznie, zresztą „stworzył nowy ser” brzmi tylko trochę lepiej, bo łączy to, co wzniosłe (czyli tworzenie, powoływanie do istnienia), z tym, co zwyczajne. A zdanie „Jaś wykreował w przedszkolu obrazek, na którym…” jest pretensjonalne i niepoprawne, gdyż styl jest niedopasowany do osoby i sytuacji. To przykład złego użycia słowa – kreować można modę, nowe kierunki w sztuce, wiąże się to z silnym oddziaływaniem na otoczenie, robieniem czegoś, czego dotąd nie było. Obcy źródłosłów odwołuje się w tym wypadku pośrednio do aktu kreacji, jakim było według Biblii stworzenie świata, do gotowych wyrażeń typu „boska kreacja”, Creator Mundi, tj. twórca świata, Stworzyciel. Gdy więc czytamy w innym przykładzie, że „w powieści autor wykreował nauczycielkę, która…”, to mamy powód do niepokoju, bo wygląda to tak, jakby po raz pierwszy stworzone zostało jakieś istnienie o nieznanych właściwościach. Poza tym stworzyć/wykreować można postać (w sensie abstrakcyjnym, a więc fikcyjną postać nauczycielki), lecz nie człowieka – tak się przyjęło mówić. Natomiast zdanie: „Jaś stworzył w przedszkolu obrazek, na którym...” jest poprawne, bo sama czynność rysowania wiąże się z tworzeniem właśnie, a w języku polskim „twórczość”, „tworzenie” łączy się ze sztuką.Dbaj o interpunkcję, a dzięki temu Twój tekst nabierze jasności. Nie wstawiaj znaków intuicyjnie, zapoznaj się z zasadami (w j. polskim interpunkcja opiera się na składni, sprawdź więc, gdzie kończą się zdania składowe – i zgodnie z regułami wstaw tam znak lub podejmij świadomą decyzję o rezygnacji z niego). To nie są znaki ani magiczne, ani ozdobne, lecz porządkujące sens i ułatwiające czytanie. Możesz zajrzeć na stronę przecinki.pl, ale nie wyłączaj własnego myślenia – nie wszystkie zasady są tam uwzględnione. Reguły poznasz w słownikach ortograficznych połączonych z interpunkcją, także w osobnych słownikach interpunkcyjnych.Pamiętaj, że język polski jest językiem fleksyjnym, czyli słowa na ogół się w nim odmieniają. Trzeba wiedzieć, jakiego przypadka użyć w danym zwrocie i po danym przyimku (np. „zwrócić uwagę na coś” – biernik, „zwrócić uwagę komuś” – celownik), jak zmienia się znaczenie w zależności od przypadka (np. „sprzedać dom ojca” lub „sprzedać dom ojcu”), a także uważać na przeczenia, które zmieniają formy słów (np. „mieć chleb”, „nie mieć chleba”). Co innego znaczy też, że ktoś „chce”, „chciał” bądź „chciałby”.Jest spora liczba zwrotów stałych, idiomatycznych, których się trzeba nauczyć na pamięć, bo nie można ich wcale zmienić, np. „stanąć ością w gardle”, „mieć z kimś na pieńku”, „być czyimś oczkiem w głowie”. Mają one poza tym raczej charakter kolokwialny, potoczny – w bardziej formalnych tekstach pisanych lepiej ich unikać. Idiomy mogą też sprawić niespodziankę, gdy będą użyte w nieodpowiednim kontekście – np. „Zupa stanęła dziecku ością w gardle” brzmi komicznie, bo w połączeniu z sytuacją przy stole i jedzeniem uruchomiony został niemetaforyczny, dosłowny sens tego powiedzenia, a przecież zupa jest płynem i nie może wbić się w przełyk. Równie nonsensowne jest zdanie „Tomik poetycki kolegi stanął mu ością w gardle”, bo z kolei wywołuje absurdalny obraz połykacza książek, podczas gdy chodziło o zazdrość.Nie oczekuj, że ktoś „nie zwróci uwagi” na błędy gramatyczne, ortograficzne czy stylistyczne, a skupi się na problemie, temacie – błędy zawsze obniżają rangę wypowiedzi pisemnej, a czasem wręcz uniemożliwiają docenienie jej jakichkolwiek zalet merytorycznych. Dlatego nigdy nie zapominaj po zakończeniu sprawdzić swojej pracy. Nawet zwykły brak „ogonka” przy polskich znakach potrafi zmylić czytelnika – np. zdanie „Nie chce ciastka” dotyczy innej osoby niż „Nie chcę ciastka”, o różnicach między „Bug” i „Bóg”, „na raz” i „naraz” już nie wspominając.Zasada jest prosta – im dłuższy tekst, tym większa powinna być przerwa, po której możesz wrócić do niego, by dokonać korekty. Tak więc kilkuzdaniową notatkę, mail itp. najlepiej zostawić na 1–2 godziny, kilkustronicowe teksty odłożyć na następny dzień, a prace konkursowe, licencjackie, magisterskie czy opowiadania czytać dopiero najwcześniej po tygodniu. Wszystko po to, by popatrzeć na własny tekst z dystansu, aby zobaczyć braki kompozycyjne, złe podziały na akapity, zbyt długie lub zbyt skomplikowane zdania, powtórzenia wyrazów, myślowe i stylistyczne mielizny. Jeśli nie widzisz żadnych błędów czy niedoskonałości po tym czasie, jeśli uważasz, że Twój tekst jest od razu dobry, to znaczy, że albo jesteś literackim Mozartem i natychmiast możesz zgłosić się po Nobla, albo… zrobiłeś błędy, ale ich nie widzisz. Krótkie teksty lub wątpliwe fragmenty większych prac czytaj sobie na głos – wtedy przekonasz się najlepiej, czy wszystko jest w porządku. W razie wątpliwości – zapytaj innych. Żaden autor nie jest najlepszym korektorem własnego tekstu. Jeżeli nie masz czasu i zaufanego czytelnika, a musisz pracę już oddać – zrób sobie przerwę (przejdź się, pogimnastykuj, zjedz coś), zanim zaczniesz przeglądać całość od początku.Pisanie dobrych tekstów nieartystycznych to tylko kwestia znajomości języka, pozytywnego nastawienia i wprawy. Błędy robią wszyscy, nikt nie jest doskonały, ale nie wszyscy pracują nad tym, by pisać lepiej. Dbasz o swój wygląd zewnętrzny, nie wychodzisz w piżamie na ulicę, nie podajesz komuś herbaty w brudnym kubku? To samo dotyczy tekstów – one również świadczą o tym, jak traktujesz siebie i innych.Dr Dorota Korwin-Piotrowska jest adiunktem w Katedrze Lingwistyki Komputerowej, na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej UJ. Wcześniej pracowała na polonistyce, w Katedrze Teorii Literatury. Jest autorką książek: „Problemy poetyki opisu prozatorskiego”, Kraków 2001; „Powiedzieć świat. Kognitywna analiza tekstów literackich na przykładach”, Kraków 2006, „Poetyka – przewodnik po świecie tekstów”, Kraków, 2011.