Traf chce, że owe mamy nie są nauczycielkami; nie wysyłają mimo to swoich pociech do szkół, które nauczą tego i owego skuteczniej niż jakieś focze czy lwie amatorki. Drugi trafunek polega na tym, że focze mamy nauczycielki amatorki uczą w przelocie, żyjąc nieustannie w środowisku danym przez naturę do zamieszkania.
W świecie ludzi wszystko jest… inaczej.
No bo w końcu, co! Jesteśmy koroną stworzenia? Jesteśmy, a finis coronat opus.
Skoro tak, nasze dzieci muszą się uczyć w miejscu wydzielonym, a potem – jak trzeba – mieć zadane. Owo „mieć zadane” jest miąższością nauczycielską najbardziej soczystą i dydaktycznie docenianą zawzięcie w środowiskach różnych mamowych i tatowych. W takiej Korei na przykład „mieć zadane” i się z tego wywiązywać jest źrenicą obywatelskich swobód. Rodzice wywalczyli sobie prawo do tego. Dzieciaki mogą więc mieć zadane na tyle, by mogły pracować do bardzo późnych godzin nocnych.
Małorosły ludek ma zasuwać od rana do nocy i stawiać sobie wysoko poprzeczkę wymagań, gdyż tylko w taki sposób osiągnie sukces: zamieszka na stałe najpierw w akademiku a potem w korporacji jako pracownik zdyscyplinowany, ofiarny, spijający z ust preceptora słodycz jego poleceń i miód oczekiwań. By tak mogło być, trzeba zawzięcie rywalizować, mierzyć się z innymi i z trudnościami, trenować charakterek i moc szarych komórek, nie pozwolić sobie na chwile wahań, wątpliwości i żałosną w sumie wrażliwość. Mrowisko ma działać dla dobra cywilizacji, PKB, banków, pracodawców i całego ustroju, który wszak świetny jest i chroni nas wszystkich przed nawałnicami klęsk ekonomicznych i mentalnych.
Gówniarzeria od tego jest, by trenowała od rana do wieczora, a nie wylegiwała się przy telewizorach i innych komputerach! Po co jej wolny czas? Przecież to jawne marnotrawstwo, a my marzymy, by nasze dzieci osiągnęły sukces w życiu, miały dobre stanowiska, dużo pieniędzy i nieustające poczucie wyższości związane z myślą, że przecież tylu innych zostawiło się za sobą i teraz świeci się mocno własną osobą na świeczniku sukcesu.
Szkoła nie jest po to, by dawać poczucie bezpieczeństwa, rozleniwiać, uczyć wygodnictwa i pochwalać głupotę. Ma wymagać, uczyć posłuszeństwa, pacyfikować wszystko, co w młodych głupie, pochopne, niedojrzałe, a więc złe.
Zadane? No to do roboty! Na co czekasz jeden z drugim? Że głupie, tzn. nudne, przewidywalne i monotonne? Że dużo tego? Że już nie masz sił?
Spójrz na tatunia! Miał tak samo i wyszedł na ludzi. Jest tam, gdzie należy być. W gronie ludzi sukcesu, ludzi ustosunkowanych, niezależnych finansowo i światłych!
Do roboty!
PS.
Dedykuję tym wszystkim, którzy nie czytali jeszcze bloga Marzeny Żylińskiej.